sobota, 28 czerwca 2014

Nadszedł ten czas.....

''Wszystko co dobre kiedyś się kończy''

Najlepiej będzie jak powiem prost z mostu. Podjęłam decyzję o usunięciu bloga. Nie było to łatwe ale jedna osoba dała mi do zrozumienia, że to jest najlepsze wyjście.
Przez tak długi czas łudziłam się, że potrafię pisać a jednak tak nie jest. Ktoś dał mi do zrozumienia, iż moje zdolności pisarskie są na poziomie jedenastolatki a nawet niżej. Wszystko co pisze jest sztuczne i nie prawdziwe. Pozwolę sobie zacytować ten komentarz, który możecie przeczytać pod ostatnim rozdziałem.
''Ja jak coś robię, to porządnie. A nie same dialogi, których nikt w prawdziwym
 życiu nigdy na głos by nie wypowiedział, sorry nikt by tak nawet nie pomyślał, bo to jest..
no po prostu w prawdziwym życiu tak nie jest! Twój styl pisania mogę porównać
do 11 letniego dziecka, chociaż i w tym wieku niektórzy piszą lepiej od ciebie.
 
                                  I serio dziwię się, że tyle osób cie czyta... Bo co jest akcja?
Hahhaha aż serio żal mi dupę ścisnął. Naprawdę, żal mi cię. Ale okej. Zauważcie wszyscy im więcej komentarzy tym gorszy blog.
No bo kto ma najwięcej? Ktoś kto albo bez przerwy pisze tak zwane +18,
albo same dialogi i "niesamowita" akcja.''
Dziękuję za twoją opinię. Mam nadzieję, że ucieszysz się z mojej decyzji. 
W końcu chyba do tego dążyłaś albo po prostu masz rację. 

Wszystkim bardzo dziękuje, że czytaliście te mojej bezsensowne rozdziały i inne posty. 

Mam do was wszystkich prośbę. Chciałbym abyście napisali prawdziwą
opinię na temat mojego bloga, taką szczerą prosto z serca. 
Dokładnie 05.07.2014 r. zostanie usunięty blog pewnie na zawsze. 

'' Nie smućmy się, że coś się skończyło cieszmy się z tego, że to przeżyliśmy''

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 21: Ulżyło mi

Znajdowały się niebezpiecznie blisko. Odsuń się - krzyczałem na siebie w myślach. Niestety to nic nie dawało. Nagle za plecami Sary dostrzegłem zapłakaną Violettę, która po chwili zniknęła. Wtedy zrozumiałem, że nie mogę jej pocałować.
- Co ty robisz ?  - zapytałem zły i odsunąłem się - Mam dziewczynę, którą kocham a my jesteśmy tylko przyjaciółmi - dodałem już trochę opanowany - Obiecałaś, że nic nie planujesz -podniosłem lekko głos
- A ty co święty ? - zapytała zdenerwowana - Nie odsunąłeś się wiec pomyślałam, że chcesz - dodała
- Kocham Violettę i chce z nią być więc dlaczego miałbym chcieć cie całować ?
- Nie wiem,  może zachciało ci się skoku w bok - zaśmiała się
- Za kogo ty mnie uważasz? - zdenerwowałem się
- A za kogo powinnam? - odpowiedziała pytaniem na pytanie - Nie wyglądasz mi na takiego, który lubi stałe związki - dodała co mnie jeszcze bardziej zdenerwowało
- Widocznie mnie nie znasz - odpowiedziałem oschle - W przeciwieństwie do ciebie potrafię kochać i mam uczucia, nie potrzebuję pieprzyć się ze wszystkimi na prawo i lewo - dodałem co ją widocznie zabolało popatrzyła na mnie i wyszła z restauracji. Dotarło do mnie wtedy, że chyba przesadziłem. Zapłaciłem za rachunek i wyszedłem z nią. Wróciłem do hotelu a następnie do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku i zacząłem się zastanawiać czy powinienem ją przeprosić. Jednak chyba nie powinienem mówić tego. Co prawda nie znam jej na tyle aby ją oceniać. Wstałem z łóżka i udałem się do jej pokoju. Niepewnie zapukałem po chwili usłyszałem ciche '' Proszę''. Złapałem za klamkę i otwarłem drzwi. Ujrzałem Sarę, która pakowała rzeczy do walizki.
- Co ty robisz? - zapytałem i patrzyłem na nią
- Pakuję się. Nie widać - mówiła zła a z jej policzków leciały łzy
- Czemu ? - zapytałem zdziwiony
- Tak będzie lepiej - odpowiedziałem - Chyba nie chcesz pracować z taką puszczalską jak ja - dodała zapięła walizkę i zmierzała do wyjścia
- Zaczekaj. Wcale tak nie uważam - powiedziałem i ją zatrzymałem łapiąc za nadgarstek
- Jakoś w restauracji mówiłeś coś innego. Myślałem, że jesteś inny, ale ty jak wszyscy oceniasz ludzi po wyglądzie - odpowiedziała wyrwała się z mojego uścisku i wyszła z pokoju. Stałem chwilę bez ruchu i zastanawiałem się co mam zrobić. Po chwili jednak wybiegłem szybko z jej pokoju i pobiegłem za nią. Wychodziła już z hotelu, podbiegłem do niej i złapałem ją za nadgarstek.
- Nie wyjeżdżaj - powiedziałem a ona odwróciła się w moją stronę - Przepraszam za to co powiedziałem, poniosło mnie i nie panowałem nad tym co mówię. Na prawdę tak o tobie nie myślę - dodałem a ona się nie odzywała - Powiedziałaś o mnie kilka nie miłych rzeczy i dlatego się tak zareagowałem - próbowałem wyjaśnić swoje zachowanie
- Ale ja nie nazwałam cie puszczalskim - wykrzyczała i łzy leciały jej po policzku
- Przepraszam. Wiem źle zrobiłem, że to powiedziałem. Jeśli ci ulży możesz mnie teraz uderzyć, bo zasłużyłem - powiedziałem i wtedy poczułem na swoim policzku jej dłoń a po chwili ból. Złapałem się za bolące miejsce i spojrzałem na nią.
- Ulżyło mi - stwierdziła i starła łzy a ja się zaśmiałem
- Zostaniesz ? - zapytałem z nadzieją w głosie a ona spuściła głowę i pokiwała przecząco głową - Czemu ? - zapytałem zdziwiony
- Chociaż bardzo bym chciała nie mogę - odpowiedziała i spojrzała na mnie - Boje się, że prędzej czy później zrobię coś czego będziemy żałować oboje i wtedy ty mnie znienawidzisz - dodała - Do zobaczenia w firmie - pożegnała się i wyszła z hotelu zostawiając mnie zdezorientowanego przed drzwiami.

*Trzy dni później*

Violetta

Siedzę razem z Bellą w domu Leona. Od jego wyjazdu tak jakby tutaj mieszkam. Na początku chciałam aby mała była u mnie ale ona się sprzeczała. Już za kilka dni wróci mój ukochany Leoś. Oczywiście rozmawiam z nim parę razy dziennie ale to nie jest to samo. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka. Niechętnie wstałam z kanapy i udałam się otworzyć. Za drzwiami stała zupełnie obca mi kobieta.
- Dzień dobry - przywitałam się niepewnie
- Witam, czy to jest posiadłość Pana Leona Verdas? - zapytała spoglądając do środka
- Tak. A czemu Pani pyta ? - zaniepokoiłam się
- Nazywam się Isolina Gato Sardina przyszłam tutaj w sprawie Belli Rey - odpowiedziała a ja spojrzałam na kanapę, na której siedziała owa dziewczynka. 
- Niech pani wejdzie - powiedziałam i zaprosiłam ją do środka. Zaprowadziłam do jadalni tak aby Bella nic nie słyszała.
- Chce się pani może czegoś napić? - zapytałam
- Nie - odpowiedziała - Chciałabym załatwić to jak najszybciej - dodała - Czy w tej chwili w domu jest obecny Pan Verdas ? - zapytała po chwili
- Niestety nie, obecnie jest  na wyjeździe w sprawach biznesowych - odpowiedziałam
- Czyli Pani opiekuj się Bellą ? - zapytała
- Tak. A coś się stało?
- Owszem. Kilka dni temu dostaliśmy zgłoszenie o zaginięciu. Ofiarą jest wcześniej wspomniana dziewczynka. Pan Leon Verdas jest podejrzany o porwanie - wyjaśniła mi zaistniałą sytuację
- Porwanie? - zapytałam zdziwiona - Przecież ona jest tutaj dobrowolnie. I z tego co opowiadał mi Leon, ona uciekła z domu, bo była bita - broniłam mojego chłopaka
- Z zeznań opiekunki prawnej Belli jest inaczej - powiedziała - Zostanie wszczęte postępowanie sądowe przeciwko Panu Verdas - dodała i wstała
- To są chyba jakieś żarty, prawda? Przecież on nie może być oskarżony o porwanie skoro ona jest tutaj dobrowolnie - podniosłam głos
- Nie ma dowodów, że to nie jest porwanie - stwierdziła - A teraz przepraszam ale muszę zabrać ze sobą Bellę i oddać ją opiekunce prawnej - dodała i ruszyła w stronę salony.
- Nigdzie jej Pani nie zabierze - powiedziałam pewna siebie i stanęłam naprzeciwko
- Przykro mi, ale muszę to zrobić
- Nie, Bella jest teraz pod moją opieką i nigdzie jej nie oddam - walczyłam o swoje
- W taki razie będę zmuszona wrócić tutaj z policją - próbowała mnie zastraszyć
- Proszę bardzo, nie przestraszy mnie tym pani - powiedziałam i zmierzałam do wyjścia - A teraz proszę opuścić tą posiadłość - dodałam a kobieta bez słowa wyszła. Zamknęłam za nią drzwi i głośno westchnęłam. Spojrzałam na przestraszoną Bellę i podeszłam do niej.
- Czy ona mnie stąd zabierze ? - zapytała
- Nie pozwolę na to - odpowiedziałam i wyciągnęłam z kieszeni telefon - I Leon także - dodałam i wybrałam numer do mojego chłopaka. Po kilki sygnałach odebrał.
L: Hej kochanie
V: Cześć, Leon jest poważna sprawa
L: Co się stało ?
V: Musisz tutaj przylecieć i to jak najszybciej
L: Violu wiesz, że nie mogę mam spotkania
V: Chodzi o Bellę. Chcą ją zabrać.
L: Co ? Ale dlaczego?
V: Podobno jej opiekunka prawna zgłosiła jej zaginiecie
L: Przecież ona uciekała
V: Przyleć jak najszybciej. Opowiem ci wszystko jak będziesz na miejscu - rozłączyłam się i usiadłam obok małej przytulając ją do siebie.

*Kilkanaście godzin później*

- Nie możecie przecież jej tak zabrać! - podniósł głos zdenerwowany Leon
- Proszę nie krzyczeć - mówił łagodnie jakiś facet
- Jak ma nie krzyczeć kiedy pracują tutaj sami idioci!! - krzyknął Leon
- Proszę się uspokoić albo zawołam ochronę i wyprowadzą pana
- A proszę bardzo niech mnie wyprowadzają tylko, że Bella idzie ze mną - powiedział stanowczo
- Leon uspokój się, krzykiem nic nie załatwisz - powiedziałam i złapałam go za rękę natomiast on westchnął głośno i usiadł na krześle.
- Dopóki sprawa z porwaniem ..
- Nie było żadnego porwania! - krzyknął Leon spojrzałam na niego groźnym wzrokiem a on tylko podniósł ręce w geście obrony.
- Tak jak mówiłem zanim mi bezczelnie przerwano - zaczął i spojrzał na Leona a on posłał mu zabójcze spojrzenia - Dopóki sprawa się nie wyjaśni, dziewczynka zostanie w domu dziecka - zakończył
- Czyli lepiej żeby była w domu dziecka niż mieszkała ze mną - zapytał zirytowany Leon
- Tak będzie dla niej lepiej - powiedział na co Leon się zaśmiał
- Żartuje pan sobie ? Pan uważa, że lepiej będzie jej mieszkać z obcymi ludźmi niż ze mną. Osobą, z którą mieszkała dobrowolnie, powtarzam dobrowolnie przez dłuższy czas - odpowiedział Leona 

- Mogą państwo opuścić to pomieszczenie - stwierdził i wskazał na drzwi. Mój chłopak już otwierał buzię by coś powiedzieć - Skończyłem z panem rozmawiać, proszę wyjść - dodał a my posłusznie wykonaliśmy jego polecenia. Pod drzwiami czekała na nas Bella razem z opiekunką z Domu dziecka.
- Leon ! - krzyknęła szczęśliwa i wskoczyła na niego - Powiedz, że mnie zabierasz ze sobą - powiedziała i spojrzała na niego
- Chociaż bardzo by chciał nie mogę - odpowiedział załamany natomiast po jej małych policzkach zaczęły spływać łzy - Nie płacz księżniczko - dodał i otarł jej łzy na co ta się uśmiechnęła po czym w niego wtuliła.
- Ja chce wrócić z tobą - mówiła przez łzy
- Bella musimy już iść - odezwał się ta kobieta a mała na te słowa jeszcze bardziej wtuliła się w Leona. Na ten widok w moim oku pojawiła się pojedyncza łza. Leon delikatnie ją postawił i z trudnością od siebie odsunął. Kobieta złapał mała za rękę i ruszyła jednak Bella kurczowo trzymała Leona za rękę.
- Nie zostawiaj mnie ! Ja chce zostać z tobą ! Proszę zabierz mnie stąd ! - krzyczała ze łzami w oczach trzymając rękę Leona a kobieta na siłę odciągała ją od niego.
- Zrobię wszystko abyś wróciła do mnie - oznajmił Leon - Wrócę po ciebie - dodał i pocałował ją w policzek - Kocham cię - wyszeptał jej słyszalnie na ucho i pocałował w czubek głowy. Niechętnie wstał i pomachał jej. Kiedy widział jak się oddala jego oczy momentalnie się zaszkliły. Przytuliłam go do siebie i spojrzała na niego. Natomiast on patrzył na małą, która znajdowała się coraz dalej 

- Nie odpuszczę tak łatwo - wyszeptał i przytulił mnie mocniej do siebie.
*************

Strasznie krótki wyszedł ale ważne, że jest chociaż nie powinien. Co tak mało komentarzy w poprzednim poście? hmmm. Nie ładnie. Na tamtym blogu jest tylko 6 komentarzy więc poczekacie sobie na rozdział, który jest chyba jednym z najciekawszych. 15 komentarzy - NEXT

niedziela, 15 czerwca 2014

One Shot: Sama tego chciałam cz 4.

- Co ty tutaj robisz ?- zapytałam zdenerwowana. Nie mogę uwierzyć, że po tym wszystkim ma czelność tutaj przyjeżdżać.
- Nie cieszysz się, że widzisz swojego męża - powiedział i wszedł do środka
- No wiesz jakoś nie za bardzo - odpowiedziałam podniesionym głosem - I nie nazywaj się moim mężem, bo już dawno nim nie jesteś - dodałam i chciałam go wyprosić z mieszkania ale podszedł do nas mój tato.
- Witaj, Tomas jak dobrze, że jednak do nas przyjechałeś - odezwał się a ja na niego spojrzałam
- Ty go tutaj zaprosiłeś?- zapytałam sztucznie się uśmiechając.
- Tak, cieszysz się ? - odpowiedział a ja przytuliłam się niechętnie do Tomasa
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy, tato także się uśmiechnął i odszedł a ja natychmiast odsunęłam się od Tomasa.
- Teraz wszystko rozumiem - odezwał się uśmiechając a ja spojrzałam na niego zdziwiona - Nie powiedziałaś swojemu ukochanemu ojczulkowi, że się rozstaliśmy - dodał z chytrym uśmieszkiem i usiadł na kanapie
- Nie, bo wtedy będzie miał satysfakcje, że miał co do ciebie rację - warknęłam na niego a on się zaśmiał - Na ile tu zostajesz ? - zapytałam obojętna i założyłam ręce na piersi.
- Na ile tylko będziesz chciałam - odpowiedział z uśmiechem
- Jak dal mnie to możesz już wracać - powiedziałam i udałam się do pokoju. Usiadłam zła na swoim łóżku i miałam ochotę się popłakać. Myślałam, że się od niego uwolniłam, że teraz moje życie będzie wyglądać tak jak zawsze chciałam ale jak zwykle on musi wszystko zepsuć. Wzięłam do ręki mój telefon i wysłałam wiadomość do Leona.

Do: Leon ;*
Wyjdziemy gdzieś dzisiaj ? ;)

Od: Leon ;*
Chętnie ale niestety musiałem nagle wyjechać na cztery dni ;(

Do: Leon ;*
Trudno ;(( Tęsknie i kocham <3

Od: Leon ;*
Ja też cię kocham <3 Zadzwonię później a teraz muszę kończyć, bo zaraz wylatuję ;(

Odłożyłam telefon na półkę i położyłam się na łóżko. Postanowiłam, że powinnam powiedzieć mojemu tacie o tym wszystkim a mianowicie o Tomasie i o mnie. Niechętnie wstałam z łóżka i udałam się do salonu. Dostrzegłam tam mojego byłego męża i ojca, którzy z radością oglądali mecz. Westchnęłam głośno i ruszyłam do kuchni. Oparłam się o blat. Nie dam rady mu tego powiedzieć. Teraz kiedy w końcu zaakceptował chociaż trochę Tomasa mam mu powiedzieć, że moje małżeństwo było fikcją i chodziło tylko o pieniądze. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Niechętnie poszłam je otworzyć. Ujrzałam moją kochaną przyjaciółkę Fran, od razu się na nią rzuciłam i przywitałam.
- Mam ci tyle do powiedzenia - odezwałam się jako pierwsza
- Przecież widzieliśmy się wczoraj - zaśmiała się i popatrzyła na kanapę - To Tomas ? - zapytała niezbyt zadowolona
- Tak, chodź pójdziemy do naszej kawiarni i wszystko ci wyjaśnię - powiedziałam i szybko wyszłam z domu. Ona tylko się uśmiechnęła się do mnie i razem ruszyłyśmy do wyznaczonego miejsca. Kiedy tylko dotarłyśmy zaczęłam jej opowiadać wszystko co wydarzyło się wczorajszego i dzisiejszego dnia.

* Cztery dni później*

Nareszcie dzisiaj wraca Leon. Strasznie się za nim stęskniłam przez te parę dni. Jak ja mogła wytrzymać te wszystkie lata bez niego. Może dlatego, że myślałam iż kocham Tomasa. No waśnie jeśli o nim mowa. Nadal mieszka z nami w domu tato nic nie wie o naszym rozstaniu a Leon o jego przyjeździe, tyle razy chciałam mu to powiedzieć ale nie potrafiłam. Do tego wszystkiego dzisiaj do nas na kolacje przychodzą wspólnicy ojca i chcą nam przekazać coś ważnego. Nie mam na to najmniejszej ochoty, bo będę musiała udawać zakochaną i szczęśliwą z Tomasem. Od kilku dni nie czuję się za dobrze i to mnie dobija. Postanowiłam się przejść do Fran. Dawno się z nią nie widziałam, bo była zajęta swoim synkiem, który się rozchorował. Biedactwo. Zapukałam do drzwi i już po chwili otworzyła mi uśmiechnięta Włoszka.
- Cześć, nie przeszkadzam ? - zapytałam a ona tylko otworzyła szerzej drzwi. Bez wahania weszłam do środka i usiadłam na kanapie.
- Chcesz coś do picia ? - zapytała
- Mogłabyś zrobić mi kawę - odpowiedziałam z uśmiechem a ona udała się do kuchni.
- I jak tam wytrzymujesz z Tomasem ? - krzyknęłam do mnie Fran
- Niestety nie, z nim się nie da wytrzymać - odpowiedziałam także krzycząc
- A powiedziałaś już Leonowi o jego przyjeździe ? - zapytała i weszła do salonu a ja spuściłam głowę - Viola wiesz, że jak on się dowie nie od ciebie to nie będzie ciekawie - dodałam
- Tak wiem ale jakoś nie potrafię mu tego powiedzieć tak samo jak tacie o tym, że ja i Tomas nie jesteśmy już razem - wytłumaczyłam się i wtedy usłyszałyśmy gwizd, który informował, że woda jest już gotowa. Francesca wstała i poszła dokończyć przygotowywanie napojów. Po chwili powróciła do mnie z dwoma kubkami, postawia jeden przede mną a następnie zajęła swoje miejsce. Podniosłam kubek z kawą, upiłam łyk i nagle zrobiło mi się niedobrze. Zakryłam ręką usta i  pobiegłam do łazienki. Na szczęście wiedziałam gdzie się znajduje. Okazało się, że musiałam zwymiotować, pewnie zjadłam coś nieświeżego. Kiedy skończyłam umyłam twarz i wyszłam z łazienki. Po drzwiami stała Fran.
- Wszystko dobrze ? - zapytała zmartwionym głosem
- Tak, zrobiło mi się niedobrze ale wszystko już gra -  odpowiedziałam i wtedy poczułam kolejną nieprzyjemną falę. Wróciłam do toalety i znowu zaczęłam wymiotować.
- Na pewno wszystko dobrze ? - zmartwiła się Fran
- Tak, chyba zjadłam coś nieświeżego - powiedziałam i przepłukałam usta
- Viola - zaczęła i podeszła do mnie - Zabezpieczyliście się ? - zapytała z powagą a ja się zaśmiałam ale po chwili spoważniałam i sobie przypomniałam, że jednak nie - Robiłaś test ? - dodała
- Nie, bo nawet nie przyszło mi na myśl, że mogę być w ciąży - odpowiedziałam prawie płacząc.
- Idziemy do apteki - postanowiła i pociągnęłam mnie ze sobą.

*Wieczorem*

Nadszedł czas tej cholernej kolacji, na którą nie mam ochoty. Ubrana, umalowana i wyszykowana zeszłam na dół. W salonie zastałam mojego ojca i Tomasa. Z niechęcią zeszła do nich i stanęłam obok mojego byłego męża, tato się tylko uśmiechnął i udał do kuchni.
- Ślicznie wyglądasz - odezwał się Tomas a ja spojrzałam na niego złowrogo
- Daruj sobie - powiedziałam i chciałam odejść ale on złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Staliśmy bardzo blisko siebie. Lekko się do mnie uśmiechnął i przybliżył. Na szczęście ktoś zadzwonił dzwonkiem. Odepchnęłam go od siebie i poszłam do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam rodziców Leona.
- Dzień Dobry - przywitałam się niepewnie a on się uśmiechnęli
- Witaj Violetto, jak ty pięknie wyglądasz - odezwała się Veronica
-  Dziękuję, Pani także - odpowiedziałam i zaprosiłam ich gestem ręki do środka. Przywitali się z Tomasem lecz jednak nie chętnie. Zawsze uważali, że powinnam być z Leonem zresztą sama tak uważałam i nadal uważam. Podeszłam do nich i stanęłam obok Tomasa a on objął mnie swoim ramieniem i przysunął do siebie. Gotowałam się ze złości w środku. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek go drzwi, mój ojciec poszedł otworzyć.
- Przepraszam za spóźnienie ale ... - przerwał Leon kiedy zobaczył mnie stojącą w objęciach Tomasa. Zauważyłam na niego twarzy złość a w oczach ból. Spojrzałam ze złością w oczach na mojego byłego męża natomiast on spojrzał na Leona następnie na mnie, uśmiechnął się i pocałował w usta. Oderwałam się od niego po dłuższej chwili, mój wzrok od razu powędrował w stronę Leona, który stał ze smutkiem. Pokręcił przecząco głową po czym zaśmiał się i wyszedł z domu.
- Leon zaczekaj ! - krzyknęłam ale on nie zwracał na to uwagi - Widzisz co narobiłeś  - zwróciłam się do Tomasa - Nienawidzę cię - dodałam zapłakana i pobiegłam z Leonem
- Violetta, co tu się dzieje ? - zapytał mu ojciec łapiąc mnie za nadgarstek
- Niech Tomas ci to wszystko wyjaśni - powiedziałam, spojrzałam jeszcze raz na Tomasa, wyrwałam się tacie i pobiegłam szybko za Leona. Miałam tylko nadzieję, że nie przyjechał autem. Rozejrzałam się i ujrzałam jakąś sylwetkę idącą po chodniku. Nie byłam pewna czy to ona ale zaryzykowałam i pobiegłam za nim. Kiedy byłam wystarczająco blisko rozpoznałam, że to Leon.
- Leon ! - zawołałam - Proszę cię daj mi to wyjaśnić - powiedziałam płacząc
- Co ty chcesz mi wyjaśniać ? - zapytał zdenerwowany - Okłamałaś mnie i tyle - krzyknął a ja spuściłam głowę i płakałam - Wiesz co lepiej wracaj do swojego kochanego męża i zostaw mnie w spokoju, nie ran mnie więcej i pozwól mi zaznać szczęścia, którego nie mogłem otrzymać od ciebie - dodał i odszedł. Patrzyłam jak odchodzi i wtedy zrozumiałam, że nie mogę dać mu odejść.
- Jestem w ciąży! - krzyknęłam ze łzami w oczach natomiast on stanął i się odwrócił.
- Gratuluje - powiedział - Teraz możesz stworzyć z nim szczęśliwą rodzinę o jakiej zawsze marzyłaś - dodał - Mam nadzieje, że zaprosisz mnie na chrzciny - uśmiechnął się sztucznie i znowu odszedł.
- To twoje dziecko, idioto ! - krzyknęłam z całych sił i czekałam na jego reakcję. Stanął po czym po chwili się obrócił i podszedł do mnie
- Co ? - zapytał zdezorientowany
- Ty jesteś ojcem mojego dziecka - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, nie czekałam zbyt ponieważ sama postanowiłam działać i go pocałowałam. Oddał pocałunek z czego się ucieszyłam. Po kilku minutach się od siebie oderwaliśmy a ja spojrzałam mu prosto w oczy - Tylko z tobą chce stworzyć prawdziwą i szczęśliwą rodzinę. Chce z tobą zostać do końca życia a nawet dłużej, bo cię kocham i to bardzo - dodałam i się w niego wtuliłam
- Ja też cię bardzo kocham - odezwał się i pocałował mnie w czubek głowy

* Osiem miesięcy później*

Od mojego rozwodu z Tomasem minął dokładnie pięć miesięcy. Sędzia uznała, że rozwód jest z winy Tomas i dlatego nie przyznał mu połowy pieniędzy, które ojciec na nas przepisał. Teraz jestem szczęśliwa z jedynym facetem, którego kocham czyli z Leonem, który dwa miesiące temu oświadczył mi się. Oczywiście przyjęłam je z czego jestem szczęśliwa i jeszcze bardziej w nim zakochana. Aktualnie jesteśmy w naszym nowym mieszkaniu i urządzamy pokoik dla naszej małej kruszynki, która urodzi się już za trzy tygodnie. Kiedy Leon dowiedział się jaka jest płeć naszego dziecka, ucieszył się jak małe dziecko, które dostało lizaka. Niespodziewanie poczułam na moim brzuchu czyjeś dłonie. Od razu wiedziałam do kogo należą.
- Szczęśliwa ? - szepnął mi na ucho Leon natomiast ja nic się nie odezwałam tylko odwróciłam i pocałowałam czule w usta.
- Z tobą zawsze jestem szczęśliwa - odpowiedziałam z wielkim uśmiechem na ustach
- Kocham Cię - powiedział i mnie czule pocałował - I moją małą kruszynkę też - dodał i pogłaskał mnie po brzuchu. Zaśmiałam się i po chwili czułam na swoich ustach pocałunek, mojego narzeczonego oraz ojca naszego nienarodzonego dziecka.

*********************
Nareszcie ! W końcu skończyłam pisać zakończenie tyle mi to zajęło a nie wyszło tak jak chciałam. Trudno się mówi i żyje się dalej. Przepraszam z błędy! 


sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 20: Tylko ty i ja

- Sarą? Naszą asystentką ? - zapytała zdenerwowana
- No tak - odpowiedziałem z uśmiechem
- I pojedziesz z nią ?
- Muszę - odpowiedziałem a ona wstała z moich kolan i poszła do kuchni. Udałem się za nią. - O co ci chodzi ? - zapytałem kiedy znajdowałem się w tym samym pomieszczeniu. Ona tylko westchnęła i oparła się o blat.
- Chodzi mi o to, że wyjeżdżasz z dziewczyną, która jest na ciebie napalona! - krzyknęła i obróciła się do mnie przodem - Aż na tydzień !
- Nie ufasz mi ? - zapytałem zdenerwowany
- Tobie tak ale jej nie - odpowiedziała i podeszła do mnie - Kocham cię i nie chce cię stracić - dodała patrząc mi prosto w oczy nic nie odpowiedziałem tylko delikatnie ją pocałowałem.
- Nie stracisz - wyszeptałem jej w usta - Zajmiesz się przez ten czas Bellą ? - zapytałem z nadzieją w głosie
- Jasne - odpowiedziała z uśmiechem
- A dzisiaj ten dzień spędzimy razem, we dwoje, tylko ty i ja - wyszeptałem jej do ucha po czym delikatnie pocałowałem w szyję.
- A co chcesz robić przez cały dzień ? - zapytała bawiąc się moimi guzikami
- Obojętnie byle z Tobą - odpowiedziałem i zacząłem całować jej szyję.
- Czyli oglądamy film - stwierdziła i odsunęła się
- Na prawdę? Chcesz oglądać film kiedy stoi przed tobą napalony Leon - powiedziałem a ona się zaśmiała nic nie odpowiedziałem tylko udałem się do salonu. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Po chwili poczułem jak ktoś obejmuje mnie od tyły. Domyśliłem się kto to jest ale nie zwracałem uwagi. Violetta zaczęła jeździć swoimi chudymi rączkami po moim torsie. Podobało mi się to ale dalej siedziałem bez ruchu. Nagle poczułem, że całuję mnie w szyję
- Oddasz mi się dobrowolnie czy mam cię do tego zmusić - wyszeptała mi na ucho na co ja się zaśmiałem. Natomiast ona wyminęła kanapę i stanęła na przeciwko mnie po czym usiadła mi na kolanach. Spojrzałem na nią zdziwiony - Kocham cię - powiedziała to przesłodzony głosem a ja nadal milczałem - Kochasz mnie ? - zapytała i zrobiła minkę słodkiego pieska. Nie odpowiedziałem tylko pocałowałem ją czule w usta.
- Kocham - powiedziałem po oderwaniu.

******************
Jestem już spakowany. Jeszcze tylko pożegnanie z moją kochaną Violą i Bellą, która niedawno wróciła do domu. Zapakowałem już swoją zieloną walizkę. Zadzwoniłem wcześniej do Sary, żeby poinformować ją, że za parę może paręnaście minut będę pod jej domem. Czas się pożegnać. Podszedłem do małej.
- Będę tęsknić - odezwała się jako pierwsza
- To tylko siedem dni, nawet się nie obejrzysz a już wrócę - pocieszyłem ją - Ale też będę za tobą tęsknić - dodałem - Moja dziewczyno - wyszeptałem jej ze śmiechem na ucho po czym czule pocałowałem w policzek a ona mnie przytuliła. Oderwała się dopiero po dłuższej chwili po czym szybko pobiegła do swojego pokoju. Popatrzyłem na Violettę, której łzy spływały po policzku.
- Kochanie, nie płacz przecież jadę tylko na tydzień. Nie wyjeżdżam na rok - zaśmiałem się podszedłem do niej po czym ją do siebie mocno przytuliłem a ona wtuliła się we mnie. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę. A mówiąc dłuższą chwilę mam na myśli pięć minut - Możesz mnie puścić, muszę już jechać - odezwałem się.
- Nie, nigdzie cię nie puszczę a zwłaszcza z tą jędzą. Zostajesz ze mną. - powiedziała poważnie. Odsunąłem się od niej i spojrzałem jej głęboko w oczy po czym pocałowałem.
- Kocham Cię i tylko ciebie. Będę strasznie za tobą tęsknił chociaż to tylko tydzień. Jeśli tylko zatęsknisz zadzwoń na pewno odbiorę. Za każdym razem przed pójściem spać, będę myślał tylko i wyłącznie o tobie - wyznałem i starłem jej łzę spływając po policzku - Kocham Cię, Smerfetko - dodałem i wbiłem się w jej rozgrzane usta. Oddała pocałunek i splotła nasze ręce w jedność. Po kilku minutach się od siebie oderwaliśmy. Delikatnie puściłem jej dłoń i zmierzałem do wyjścia.
- Leon - zawołała, obróciłem się i ujrzałem łzę spływającą po policzku - Tęsknię - dodała ja tylko podszedłem i ponownie ją pocałowałem.
- Kocham - odezwałem się
- Ja bardziej - odpowiedziała i lekko się uśmiechnęła. Niechętnie opuściłem posiadłość i udałem się do auta. Odpaliłem silnik i ruszyłem pod dom Sary. Kiedy dojechałem ujrzałem ją siedzącą na walizce. Zaparkowałem i wysiadłem z auta.
- Czeka pani na kogoś ? - zapytałem z uśmiechem
- Tak, na mojego przystojnego ale spóźnialskiego szefa - odpowiedziała ze uśmiechem
- Przepraszam ale Violetta nie chciała mnie wypuścić - powiedziałem
- Nie dziwie jej się - zaśmiała się a ja razem z nią. Pomogłem jej zapakować walizki do auta po czym wsiedliśmy i ruszyliśmy na lotnisko.

**************

Po kilku godzinnym locie samolotem wreszcie jesteśmy na miejscu. Musze przyznać, że NY jest interesującym miastem. Zamówiliśmy taksówkę po czym pojechaliśmy do zarezerwowanego dużego hotelu. Kiedy dojechaliśmy wziąłem moją i Sary walizkę po czym oboje weszliśmy do budynku a następnie zarejestrować się. Odebraliśmy klucze do naszych pokoi. Pierwsze co zrobiłem kiedy tylko wszedłem to rzuciłem się zmęczony na łóżko następnie rozpakowałem się po czym wziąłem prysznic i przebrałem się w świeże ubrania. Odnalazłem szybko swój telefon i napisałem wiadomość do Violi. Nie chciałem dzwonić, bo może robić coś ważnego.

Do: Smerfetka <3

Strasznie za tobą tęsknie, Smerfetko ;* KOCHAM CIĘ JAK WARIAT <3 Twój i tylko twój Laluś <333

Schowałem telefon do kieszeni i ruszyłem do recepcji zapytać czy w pobliżu nie ma jakieś kawiarni czy restauracji. Po chwili dostałem karteczkę z adresem i wróciłem z powrotem na piętro, na którym znajdowały się nasze pokoje. Postanowiłem zajrzeć do pokoju Sary. Nie zapukałem tylko od razu wszedłem i tu zrobiłem wielki błąd ponieważ zastałem ją w samej bieliźnie. Od razu zakryłem sobie oczy i wyszedłem z pokoju rzucając ciche ,,Przepraszam''. Kiedy wyszedłem z pomieszczenia przekląłem pod nosem. Czekałem chwilę pod jej pokojem aż sama otworzyła mi drzwi.
- Ja cię na prawdę przepraszam, powinienem zapukać a nie od razu wszedłem jak do siebie - zacząłem się tłumaczyć na co ona się śmiała - Co cię bawi ? - zapytałem zdziwiony
- Leon, nic się nie stało. Przecież była w bieliźnie a zresztą stałam tyłem - odpowiedziała - Wejdziesz ? Już się ubrałam - dodała i się zaśmiała
-Nie, poczekam na ciebie - stwierdziłem a ona  spojrzała na mnie zdziwiona - Zabieraj kurtkę i torebkę, bo idziemy do restauracji  - oznajmiłem jej z uśmiechem
- Restauracji ? - zapytała
- Tak, muszę ci jakoś podziękować za tą pomoc w firmie - wyjaśniłem ona się uśmiechnęła i zamknęła drzwi.
- Zaraz wracam - dodała i ponownie je zamknęła na co ja się zaśmiałem. Nie czekałem na nią zbyt długo. Wyszliśmy z hotelu i udaliśmy się do restauracji. Stwierdziliśmy, że zrobimy sobie spacer w końcu recepcjonistka twierdziła, że to nie jest daleko. Przez całą drogę opowiadaliśmy o sobie. Kiedy dotarliśmy na miejsce zajęliśmy stolik i zaczęliśmy wybierać dania z karty. Złożyliśmy zamówienie u kelnera i kontynuowaliśmy naszą rozmowę.
- Ile już jesteś z Violettą ? - zapytała zaciekawiona
- W sumie to od niedawna. Byliśmy ze sobą już wcześniej ale nie wyszło a teraz postanowiliśmy zacząć od nowa.
- Widać, że jesteś w niej straszne zakochany - powiedziała a ja zaśmiałem się cicho i spuściłem głowę - Szczęściara z niej - dodała po chwili natomiast ja obdarowałem ją swoim uśmiechem
- A ty masz kogoś ? - zapytałem
- Nie, po moim ostatnim związku postanowiłam sobie zrobić dłuższą przerwę
- A co się takiego stało ? - dopytywałem a ona spojrzała na mnie smutnym wzrokiem - Jeśli nie chcesz to nie mów - dodałem szybko
- On mnie po prostu zdradził - odpowiedziała ledwo słyszalnie - A kiedy od niego odeszłam próbował mnie zgwałcić - dodała
- Przepraszam, nie powinienem pytać - powiedziałem i chwyciłem ją za dłoń. Spojrzała na mnie a ja na nią i wtedy nasze oczy wpatrywały się w siebie nawzajem. Uśmiechnąłem się a ona to odwzajemniła. Wtedy po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz jednak otrząsnąłem się i szybko puściłem jej dłoń. Zacząłem nerwowo bawić się moją dłonią. Do naszego stolika podszedł kelner z zmówieniami. Atmosfera między nami zrobiła się gęsta. Chciałem zacząć jeść ale zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz, dzwoniła moja kochana Viola.
- Muszę odebrać - odezwałem się i odszedłem trochę od stolika.
L: Hej Violu
V: Tęsknie za tobą
L: Też tęsknie i bardzo cię kocham
V: Ja też. Wracaj już do mnie
L: Niestety nie mogę a bardzo bym chciał
V: No trudno. A co teraz robisz ?
L: Jestem na kolacji z Sarą
V: A to fajnie.... Chwila. Jesteś na kolacji ? Z Sarą ? - zdenerwowała się - I co  fajnie się z nią bawisz?
L: Kochanie, nie denerwuj się. Zaprosiłem ją na kolację za to, że mi pomogła
V: A w czym ci niby pomogła ?
L: W papierach w firmie. Na prawdę chcesz teraz o tym rozmawiać chyba nie dzwonisz po to żeby się ze mną kłócić
V: No tak przepraszam. Po prostu nie mogę znieść, że jesteś tak daleko ode mnie, że nie mogę cię pocałować, przytulić a nawet na ciebie spojrzeć, w te twoje śliczne oczy. Strasznie cię kocham i tęsknie.
L: Też Cię kocham i też strasznie za tobą tęsknie a szczególnie za twoimi ustami, pięknymi czekoladowymi oczami, twoim ciałem i za całą tobą.
V: Niestety muszę już kończyć, bardzo ale to bardzo tęsknie i Bella też. Kocham Cię, Leon
L: Ucałuj ją ode mnie. Też cię kocham, Smerfetko - rozłączyłem się. Spojrzałem jeszcze raz na telefon po czym się do niego uśmiechnąłem.  Odwróciłem się aby wrócić do stolika, przy którym siedziała Sara ale niestety wpadłem na kogoś. Tym kimś była właśnie ona moja asystentka. Trzymałem ją w swoich ramionach i wpatrywałem się jej głęboko w oczu. Natomiast ona zaczęła się do mnie przybliżać. Wiedziałem na czym to się skończy ale jakaś siła nie pozwoliła mi się od niej odsunąć. Tak jakbym chciał ją pocałować tylko, że ja tego nie chce. Kocham Violettę i nie mogę a nawet nie chce jej zdradzić. Jej usta już prawie dotykały moich...
***************************
Jest i on. Jednak dodałam rozdział, bo kompletnie nie mam pomysłu jak zakończyć One Shot'a no a, że teraz mam jakiś dziwny przypływ inspiracji na rozdziały to je pisze i publikuję. Dziękuję za uwagę i do widzenia. Pozdrawiam i komentujcie.
15 komentarzy = NEXT  

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 19: A mnie kochasz ?

Leon
Spojrzałam na Laurę. Patrzyła na mnie przepraszającym spojrzeniem. Wiedziałem, że nie zrobiła tego specjalnie, że tego żałuje. Uśmiechnąłem się do niej by wiedziała, że nie jestem na nią zły.
- Biegnij za nią - odezwała się po chwili po czym się uśmiechnęła. Odwzajemniłem uśmiech i ruszyłem w stronę, w którą pobiegła Violetta. Szukałem jej wszędzie. Dzwoniłem ale za każdym razem odrzucała połączenia. W końcu zrezygnowany chciałem wrócić do środka ale na szczęście zobaczyłem ją siedzącą na ławce przy fontannie. Podszedłem i nie pewnie usiadłem obok.
- Zostaw mnie - odezwała się ledwo słyszalnie, można było dostrzec, że płacze. 
- Daj mi to wyjaśnić - powiedziałem spokojnie nadal na nią patrząc.
- Nie ma czego wyjaśniać - odpowiedziała - Kochasz ją nie mnie - dodała i spuściła głowę. Wstałem z miejsca i kucnąłem na przeciwko niej. Podniosłem jej podbródek i spojrzałem jej prosto w oczy.
- Kocham cię i nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo. Nie będę cię okłamywać, że już nic do niej nie czuje, bo tak nie jest. Jakaś część mojego serce nadal być może ją kocha ale to jest już przeszłość teraz liczysz się tylko ty. Kocham cię, kochałem i nadal będę nie ważne co się wydarzy - powiedziałam a ona nic nie powiedziała tylko mnie czule pocałowała
- Przepraszam - odezwała się po oderwaniu - Ja po prostu poczułam się zazdrosna kiedy zobaczyłam was razem - dodała patrząc mi prosto w oczy nic nie powiedziałem tylko ją przytuliłem.
- Wracamy ? - zapytałem
- Jasne a gdzie jest Bella ? - odpowiedziała i wtedy sobie przypomniałem, że zostawiłem ja samą - Zostawiłeś ją ? - dodała chyba zła
- No tak - powiedziałem - Pobiegłem od razu za tobą - dodałem na swoją obronę - Poczekaj zadzwonię do Laury może mała jest z nią - odezwałem się po namyśle i wyciągnąłem telefon. Wybrałem szybko numer i zadzwoniłem.

*********************

Jesteśmy już we trójkę w domy. Okazało się, że Bella przez ten cały czas była z Laurą na ławce przed sklepem. Chcieliśmy obejrzeć jakiś film ale Violetta musiała iść już do domu, bo jutro wyjść z przyjaciółkami i musi się wyspać. Kompletnie tego nie rozumiem ale jeśli sama chciała to przecież nie zatrzymam ją siłą .
- O czym myślisz ? - zapytała niespodziewanie Bella - O Violetcie ? - dodała a ja się zaśmiałem - Czy może o Laurze ? - spojrzałem na nią pytająco - Widziałam jak ją przytulałeś - sprostowała
- Jest moją przyjaciółką - odpowiedziałem
- A Violetta też jest twoją przyjaciółką ? - zapytała i spojrzała na mnie
- Nie, Violetta jest moją dziewczyną - powiedziałem z wielkim uśmiechem - Kocham ją - dodałem natomiast ona wdrapała mi się na kolana.
- A mnie kochasz ? - zapytała z uśmiechem ja tylko kiwnąłem głową także się uśmiechając - Czyli ja też jestem twoją dziewczyną - dodała szczęśliwa i przytuliła się do mnie na co ja się zaśmiałem.
- Dobra, moja dziewczyno idziemy już spać - odezwałem się ze śmiechem a ona pocałowała mnie w policzek i pobiegła do pokoju. Po kilku minutach także udałem się do swojego pokoju, przebrałem się w swoją piżamę i położyłem się do łóżka.

*********************

Obudziłem się wcześnie ponieważ muszę iść do firmy. Zwlokłem się z łóżka i udałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic po czym wróciłem do swojej sypialni. Wyciągnąłem z szafy idealnie wyprasowaną koszulę. Założyłem ją na siebie, dobrałem do tego spodnie oraz zegarek. Oczywiście nie obyło się bez popsikania się moimi ulubionymi perfumami. Byłem już gotowy ale niestety zapomniałem o Belli. Z kim mam ją tym razem zostawić? Wysłałem wiadomość do Diego. Ostatnim razem opiekował się nią Maxi ale to nie skończyło się zbyt dobrze więc wolę nie ryzykować. Po kilkunastu minutach  usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć i ujrzałem mojego dobrego kumpla a nawet mogę go znowu nazwać przyjacielem z misiem i czekoladkami. Zaprosiłem go do środka.
- To gdzie ona jest ? - zapytał rozglądając się po pokoju 
- Jeszcze śpi - odpowiedziałem - Jak się obudzi to zrób jej śniadanie - poprosiłem - Tylko proszę nie spal mi kuchni - dodałem poważnie
- Spokojnie ja to nie Maxi - zaśmiał się a ja po chwili się uśmiechnąłem
- Mogę na ciebie liczyć ? - zapytałem z nadzieją
- Jasne, Tobie zawszę pomogę - odpowiedział z uśmiechem
- To ja będę się już zbierał - oznajmiłem i zmierzałem do wyjścia. Popatrzyłem jeszcze raz na niego na co on  się uśmiechnął. Wyszedłem z domu i wsiadłem do swojego samochodu. Jak najszybciej pojechałem pod moją firmę. Oczywiście musiałem chwile postać w korku ale na szczęście nie spóźniłem się. Wysiadłem z auta i udałem się do swojego biura. Przed wejście nie obyło się bez konfrontacji z Sarą.
- Jakby co jestem u siebie - rzuciłem szybko i wszedłem do środka. Zasiadłem do biurka i zacząłem swoją pracę. Jakoś tak tu pusto bez Violetty. Niestety wzięła sobie dzisiaj wolne. Zostałem sam z tymi papierami. Nie mogę się na niczym skupić. Ze złości rzuciłem wszystkimi papierami o biurko i wtedy do środka weszła na asystentka Sara.
- Widzę, że nie jesteś w humorze - odezwała się widząc papiery i moją minę - Przyniosłam kawę - dodała i postawiła kubek na biurku. Po czym na nim usiadła. Wiedziałem wtedy co się szykuje.
- Jeśli chcesz mnie podrywać to daruj sobie nie mam na to ochoty - powiedziałem prosto z mostu i upiłem łyk kawy.
- Nie chciałem Cię podrywać - odpowiedziała - Wiem, że jesteś szczęśliwy ze swoją dziewczyną i chociaż strasznie mi się podobasz, nie będę się mieszać w waszym związku - wytłumaczyła a ja popatrzyłem na nią zdziwiony - No co ? - zapytała ze śmiechem
- Myślałem, że jesteś typem dziewczyny, która nigdy nie odpuszcza - odpowiedziałem zgodnie z prawdą
- Bo jestem, ale nie chce żeby ktokolwiek cierpiał - powiedziała z uśmiechem a ja to odwzajemniłem - Skoro nie mam u ciebie szans to może chociaż spróbujemy się zaprzyjaźnić - dodała niepewnie
- Dobra możemy się zaprzyjaźnić, ale jeżeli to jakiś twój plan to ..
- Spokojnie nic nie planuję - przerwała mi i uniosła ręce w geście obrony. Zaśmiałem się i wtedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz dzwonił ojciec. Niechętnie odebrałem.
L: Hallo?
N: Leon, to ty ?
L: Tak, po co dzwonisz ?
N: Kiedy cię nie było w firmie załatwiliśmy z Violettą spotkania z kilkoma firmami
L: I co z tego ?
N: To, że jutro wieczorem wylatujesz do Nowego Yorku na dwa dni później do Las Vegas także na dwa dni i ostatnie spotkanie masz w Waszyngtonie tym razem na trzy dni.
L: Co?  A Violetta leci ze mną ?
N: Nie, Violetta zostaje w firmie i ma spotkania na miejscu
L: Mam lecieć sam ?
N: Poleci z tobą ta wasza asystentka
L: A co ona ma z tym wspólnego ?
N: Pomoże ci w spotkaniach i dotrzyma ci towarzystwa. Muszę już kończyć, nie zapomnij o jutrzejszym locie. Narazie. - rozłączył się a ja ścisnąłem w ręce telefon.
- Coś się stało ? - zapytała z uśmiechem Sara
- Mam nadzieję, że nie masz planów na najbliższy tydzień - zaśmiałem się
- No nie mam a czemu pytasz ? - zdziwiła się
- Bo jutro wieczorem lecisz ze mną na spotkania biznesowe - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się 
- Ja? - kiwnąłem tylko głową
- Mam nadzieję, że zdążysz spakować się w jeden dzień - zaśmiałem się
- A gdzie lecimy ? - zapytała podekscytowana
- Zobaczysz jutro - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się - Dobra teraz zajmijmy się tymi papierami - dodałem a ona na mnie spojrzała - Skoro jesteśmy przyjaciółmi to miałem nadzieję, że mi pomożesz - wytłumaczyłem
- Nadzieja matką głupich - odpowiedziała, zeszła z biurka i zmierzała w stronę drzwi.
- Czyli mi nie pomożesz ? - zapytałem zdziwiony
- A co będę miała z tego, że ci pomogę ? - odpowiedziała pytaniem na pytanie
- Nie wiem, ale wiem co dostaniesz jak mi nie pomożesz
- Co takiego ?
- Kopniak w tyłek
- A to nie skorzystam - zaśmiałem się a on znowu ruszyła w stronę drzwi - Zrobię kawę i zaraz wracam ci pomóc - dodała
- Dziękuję - krzyknąłem za nią.

***************

Jestem wykończony. Przez ostatnie kilka godzin razem z moją przyjaciółką a zarazem asystentką pracowaliśmy nad finansową stroną firmy. Musze przyznać, że gdyby nie jej pomoc to na pewno siedziałbym z tym całą noc.
- Dziękuję ci za pomoc - odezwałem się kiedy wychodziliśmy z budynku firmy.
- Nie ma za co, przyjaciołom się pomaga - powiedziała z uśmiechem
- Podwieźć cię ? - zapytałem otwierając drzwi do swojego auta
- Nie dzięki, jestem swoim - odpowiedziała
- Okej, nie wiesz co tracisz - zaśmiała się - Do zobaczenia jutro - dodałem i wsiadłem do swojego samochodu. Pomachałem jej i ruszyłem do swojego mieszkania. Kiedy tylko wszedłem do środka zastałem ciemność. Zdziwiłem się. Po cichu udałem się w kierunku mojej sypialni. Delikatnie otworzyłem drzwi i zaświeciłem światło. Wtedy ujrzałem zaskakujący widok. Violetta leżała na moim łóżku w seksownej bieliźnie, w około było pełno płatków róż a na szafce butelka szampana. Zamurowało mnie. Ona kiedy tylko mnie ujrzała podeszła bliżej i delikatnie pocałowała w usta.
- Nareszcie wróciłeś - powiedziała i zaczęła wodzić palcami po moim torsie - Masz ochotę na szampana ? - zapytała patrząc mi w oczy.
- Nie, ale mam ochotę na Ciebie - odpowiedziałem i jak najszybciej wbiłem się w jej usta. Natomiast ona odwzajemniła pocałunek i zaczęła ściągać mi koszulę. Podniosłem ją i delikatnie położyłem na łóżku.
- Czekaj a jak Bella wejdzie - oderwałem się na chwile do niej 
- Spokojnie, nocuje dzisiaj u Diego - odpowiedziała i powróciła do całowania moich ust. I właśnie tak zaczęła się nasz upojna noc, która nie miała końca.

**************
Obudziłem się z samego rana. Rozejrzałem się po pokoju i ujrzałem śliczną szatynkę leżącą obok mnie. Uśmiechnąłem się, pocałowałem ją w czubek głowy i delikatnie wstałem z łóżka. Udałem się do kuchni. Postanowiłem zrobić mojej ukochanej pyszne śniadanko w końcu na to zasługuje. Wyciągnęłam potrzebne produkty i zacząłem przygotowywać. Już prawie kończyłem śniadanie. Chciałem zanieść je Violetcie ale niestety musiała wstać szybciej.
- Heej kochanie - odezwała się zaspana i podeszła do mnie po czym złożyła na moich ustach czuły pocałunek - Mój kochany kucharz znowu w akcji - dodała ze śmiechem
- A wiesz, że z ostatnich badań psychologicznych wynika iż kobiety uważają za niezwykle seksowne, jeśli mężczyzna potrafi gotować - powiedziałem zgodnie z prawdą a ona się zaśmiała - A co może nie jestem seksowny - dodałem z pretensjami
- Tego nie powiedziałam - odpowiedziała i zaczęłam delikatnie całować mój tors a później szyję aż a końcu przeszła do moich ust. Niestety musiałem to przerwać.
- Widzę, że masz ochotę na powtórkę - odezwałem się uwodzącym głosem a ona tylko pokiwała głowa i chciała mnie znowu pocałować - Najpierw śniadanie - postanowiłem
- Dziwne, Leon Verdas nie ma ochoty na seks - powiedziała
- Ponieważ Leon Verdas jest strasznie głodny  - odpowiedziałem całkiem poważnie i chwyciłem talerz z jedzeniem po czym udałem się do jadalni. Po chwili uczyniła to samo. Nie usiadła na krześle obok tylko na moich kolanach. Nie przeszkadzało mi to. Zaczęła mnie karmić co sprawiło mi i jej zabawę. Kiedy skończyliśmy konsumować nasze śniadanie. Poszliśmy się ubrać. Po wykonani wszystkich potrzebnych czynnościach usiedliśmy razem na kanapie.
- Co ty na to abyśmy dzisiejszy dzień spędzili tylko we dwoje - zaproponowałem a ona mnie pocałowała
- A wieczorem możemy dokończyć to co zaczęliśmy w kuchni - powiedziała Viola i usiadła na mnie okrakiem.
- Przecież ja wieczorem wyjeżdżam - odpowiedziałem a ona dziwnie na mnie spojrzała
- Co ? Wyjeżdżasz ? - zapytała zdenerwowana
- No tak, ustalałaś z moim ojcem terminy spotkań
- Całkiem o tym zapomniałam - uderzyła się lekko w głowę - Nie będziesz się tam sam nudził ? - zapytała i bawiła się guzikami mojej koszuli
- Nie jadę tam sam
- Kto z tobą jedzie ?
- Sara - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem natomiast Viola spoważniała i przybrała zdenerwowany wyraz twarzy.
**********************
Postanowiłam dodać rozdział. Bo długo już czeka na opublikowanie. Od razu mówię, że przepraszam za błędy nie mam czasu ich sprawdzać. Jeżeli pod tym rozdziałem będzie 15 komciów to dodam koleją część One Shot albo rozdział. Wy wybieracie !