niedziela, 23 listopada 2014

One Shot: Jedne wakacje mogą zmienić całe życie + 18

 Stałam ze skrzyżowanymi rękami na piersiach, wpatrywałam się uważnie w usta mojego ojca, który już od ponad godziny prawi mi kazanie na temat jak nieodpowiedzialnie się zachowałam. Według mnie zdecydowanie przesadza. To była tylko niewinna impreza pod ich nie obecność z powodu zaczynających się wakacji. Może mam dopiero siedemnaście lat i nie mogę pić alkohol, ale przecież taka bezalkoholowa impreza to nie jest impreza. Odkąd mój straszy brat wyprowadził się, rodzice stali się strasznie sztywni i do tego nadopiekuńczy. Z początku cieszyłam się z jego nieobecności, ale teraz szczerze mówiąc wolałbym aby znowu z nami mieszkał. Przeniosłam swój wzrok na moją matkę, która stała zdenerwowana obok krzyczącego ojca.
- Przecież nic się nie stało! - krzyknęłam ponieważ miałam już dość paplaniny ojca. Nikt nie zginą ani nie trafił do szpitala. Na prawdę nie wiem w czym on miał problem.
- Nic! - krzyknął - Dom wygląda jak po jakieś wojnie. Musimy wstawić nowe okno, wymienić drzwi wejściowe, kupić nową kanapę. Mam wymieniać dalej? - zapytał mnie ze złością. Pokiwałam przecząco głową i się cicho zaśmiałam - A do tego wszystkiego uprawiałaś seks z jakiś chłopakiem w naszym łóżku - dodał po czym skrzywił się na samą myśl widoku jaki zastał kiedy otworzył drzwi do ich sypialni. Uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam na ojca.
- A bo to raz - mruknęłam pod nosem po czym się zaśmiałam.
- Słucham? - zapytała tym razem moja mama, która od samego początku siedziała cicho i mordowała mnie wzrokiem. Wzięłam głęboki oddech i wywróciłam oczami.
- Myślisz, że po raz pierwszy spałam z chłopakiem, robiła to za każdym razem kiedy nie było was w domu - odpowiedziałam a mojej mamie oczy niemal nie wyleciały z oczodołów. Natomiast mój ojciec zaczął głośno oddychać tak jakby zaraz miał umrzeć. Spojrzał na mnie zawiedzionym wzrokiem a ja się tylko uśmiechnęłam. Natomiast on przeniósł wzrok na matkę, która pokiwała twierdząco głową. Powrócił wzroki na mnie i nabrał powietrza po czym wypuścił.
- Zdecydowaliśmy razem z twoją matką, że całe wakacje spędzisz u swojego brata w Argentynie- powiedział to poważnym tonem a mój uśmiech zniknął z twarzy. Kocham swojego brata, ale on jak nikt działa mi na nerwy. Zawsze się ze mną nie zgadza i nie pozwala na nic. Jest nie raz gorszy od rodziców a teraz mam jeszcze całe wakacje spędzić z nim w tej Argentynie.
- Ale..                                                                                                          
- Jutro z samego rana masz samolot. Twój brat już wie o twoim przyjeździe. Będziesz mieszkać razem z nim i jego przyjacielem - zabrała głos moja mama - A teraz idź się spakować - dodała groźnie. Posłałam im wrogie spojrzenia po czym udałam się do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Rzuciłam się na łóżka, ukryłam twarzy w poduszkę i zaczęłam krzyczeć by wyładować złość jaka się we mnie gromadziła.

***************

- Mam dla ciebie złą wiadomość - usłyszałem głos mojego przyjaciela, który właśnie wszedł do salonu gdzie obecnie się znajdowałem. Wakacje się zaczęły a ja siedzę na kanapie i oglądam jakiś beznadziejny film. Powinienem się przygotowywać do imprezy, która odbędzie się dzisiaj u nas, ale w sumie mam jeszcze dużo czasu, bo jest dopiero godzina dwunasta a impreza zaczyna się o dwudziestej.
- Niby jaką? - zapytałem i spojrzałem na niego opierając głowę na oparciu od kanapy. On tylko westchnął i usiadł na fotelu obok.
- Mówiłem ci, że mam młodszą siostrę? - zapytał a ja tylko kiwnąłem twierdząco głową - Rodzice wysłali ją do mnie na całe wakacje, bo podobno coś przeskrobała - westchnął głośno a ja spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
- Stary są wakacje mieliśmy je spędzić na imprezach a nie na pilnowaniu twojej młodszej siostry - lekko się oburzyłem i wstałem z kanapy po czym udałem się do kuchni. Słyszałem jak idzie za mną.
- Wiem mnie też się to nie podoba - oburzył się i spojrzał na mnie ze zrozumieniem.
- No już trudno, a ile ona ma lat? Sześć, jedenaście czy może dziewięć? - zapytałem z ironiom w głosie a on tylko lekko się zaśmiał i pokiwał przecząco głową. Zaniepokoiłem się, bo jeżeli jest jeszcze młodsza to już po nas.
- Jest od nas młodsza o dwa lata - powiedział a mi ulżyło. Patrzyłem na niego - Czyli ma siedemnaście - dodał. Zaśmiałem się i przewróciłem oczami.
- Wiem umiem liczyć - mówiłem śmiejąc się na co on taż się zaśmiał.
- Jadę teraz po nią na lotnisko a ty ubierz koszulkę. Nie chce żeby moja siostra widziała cię prawie nagiego. Jest jeszcze na to za młoda - powiedział na co ja się zaśmiałem. Spojrzał na mnie pytająco.
- Jestem pewny, że twoja siostra widziała już nie jedną gołą klatę - mówiłem to śmiejąc się z jego miny. On tylko pokiwał przecząco i nerwowo głową.
- Nie. Ona jest jeszcze na to za młoda - powiedział to z powagą na co ja przytaknąłem mu sarkastycznie. On nic nie powiedział tylko wyszedł z naszego mieszkania. Zaśmiałem się po czym udałem się do swojego pokoju i wedle życzenia mojego przyjaciela ubrałem na siebie koszulkę oraz przebrałem spodnie z dresowych na rurki.

niedziela, 12 października 2014

Rozdział 30: Powinnaś zapomnieć o nim ( Epilog )

- Jeżeli ci na nas zależy to powiedz prawdę! - krzyknęłam zdenerwowana ciągłymi kłamstwami Leona a następnie wstałam z krzesła. Od kilku dni jest w zakładzie karnym z powodu pobicia Mitcha. Ciągle zaprzecza tym oskarżeniom, ale wszystkie dowody są przeciwko niemu. Jestem w rozsypce ponieważ nie wiem czy mu wierzyć. Byłam w szpitalu, gdzie obecnie znajduje się Mitch i potwierdza, że to właśnie Leon go pobił. Wiem, że Verdas potrafi był wybuchowy, ale jeszcze nikogo nie pobił, chociaż z drugiej stron jest strasznie zazdrosny i nieobliczalny.
- Przecież ci mówię prawdę! - także podniósł głos za co został upomniany przez strażnika - Nie pobiłem go - dodał już spokojniejszym, ale nadal zdenerwowanym głosem.
- Wszystko wskazuje na ciebie - oznajmiłam mu patrząc na jego dłonie, którymi się bawił - Chłopcy zeznali, że wyszedłeś na chwilę z klubu aby się przewietrzyć i w tym samym czasie Mitch został pobity a do tego wszystkiego są świadkowie, który zeznali, że widzieli jak go biłeś - dodałam siadając na krzesło, które znajdowało się przy stoliku naprzeciwko Leona.
- Tak wyszedłem wtedy z kluby żeby się przewietrzyć, ale nie pobiłem tego idioty - warknął w moją stronę nie patrząc na mnie.
- To co sam się pobił! - podniosłam głos po czym uderzyłam pięścią w stół za co tym razem ja zostałam upomniana przez strażnika, który stał w kącie i obserwował nas.
- Widocznie tak - odpowiedział i spojrzał na mnie a następnie ponownie spuścił wzrok.
- Leon, jego obrażenia są poważne. Rozumiesz, że pójdziesz za to siedzieć na pięć lat - oznajmiłam mu aby w końcu przyznał się do swojej winy, przecież wszystko na niego wskazuje.
- Mam iść do wiezienia, za coś czego nie zrobiłem - powiedział oschle nawet na mnie nie patrzeć.
- Kiedy ty w końcu przestaniesz kłamać. Wszelkie dowody cię obciążają! - znowu krzyknęłam a on popatrzyła na mnie z rozczarowaniem.
- A kiedy ty w końcu mi uwierzysz - odpowiedział zrezygnowany po czym spuścił wzrok.
- Wiesz co to nie ma sensu. Nie chcesz się przyznać to nie, ale na mnie nie licz - powiedziałam niechętnie. Kocham go, ale nie mam zamiaru wiązać się z kimś kto będzie siedział w więzieniu.
- Co masz na myśli? - zapytał podnosząc na mnie niepewnie wzrok.
- To koniec, Leon - odpowiedziałam i bez czekania na odpowiedź oznajmiłam strażnikowi, ze to koniec wizyty i razem wyszliśmy z pomieszczenia.

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 29: Zostaw mnie!

Pocałowałem ja delikatnie w szyję na co ona nabrała powietrze i wtuliła się mocniej we mnie. Uśmiechnąłem się do siebie. Po chwili odsunęła się ode mnie po czym spojrzałam w moje oczu i obdarowała mnie swoim ślicznym uśmiechem. Wstała z moich kolan, złapała moja rękę i pociągnęła abym wstał. Niechętnie podniosłem się po czym podeszliśmy do naszych przyjaciół. Moją uwagę przykuł Diego, który spoglądał co chwile w stronę Fran i posyłał uśmiechy albo puszczał oczko. Zaintrygowało mnie to więc postanowiłem przez cały czas ich obserwować, ale tak aby nie zauważyli. I znowu posłał jej uśmiech. Co tu się dzieje? Czy Marco na prawdę tego nie widzi? Ewidentnie między tą dwójką coś się kroi, przecież ona więcej rozmawia z Diego a nie swoim mężem. Podszedłem dyskretnie do mojego przyjaciele, który po raz kolejny robił maślane oczka do Włoszki, która odwdzięczała się tym samym.
- Diego - zwróciłem się do niego na co on się wzdrygnął i spojrzał na mnie - Możemy porozmawiać? - zapytałem z poważną miną. Kiwnął niepewnie głową i odszedł ze mną kawałek tak aby nikt nas nie usłyszał. Spojrzał na mnie pytająco po czym upił łyk piwa - Co ty odwalasz? - zapytałem prosto z  mostu. Podniósł na mnie ponownie wzrok, który mówił, że nie wie o co chodzi - Myślisz, że nie widać tych uśmieszków i maślanych oczu skierowanych do Fran - wytłumaczyłem mu na co mój przyjaciel głośno westchnął i spuścił głowę.
- Aż tak to widać - odezwał się w końcu i ponownie przeniósł swój wzrok na mnie a następnie na Fran stojącą z dziewczynami.
- Bardzo - odpowiedziałem z lekka ironią w głosie - O co chodzi, Diego? - zapytałem wpatrując się w niego i wyczekując jakiejś sensownej odpowiedzi. Westchnął, przeniósł wzrok na mnie a po chwili przymknął lekko powieki i przełknął głośno ślinę.
- Myślę, że poczułem coś do Fran - odpowiedział a mnie ta odpowiedź sparaliżowała. Wytrzeszczyłem szeroko oczy i patrzyłem na niego nie dowierzając w jego słowa.
- Co? - krzyknąłem kiedy przeanalizowałem sobie dokładnie jego słowa. Wszyscy spojrzeli na nas zaciekawieni. Uśmiechnąłem się do nich, że wszystko gra i powróciłem wzrokiem na Diego - Ona mam męża - ponownie krzyknąłem, ale tym razem szeptem żeby tylko on to usłyszał.
- Przecież wiem i dlatego nic nie robię - bronił się i zerknął na Włoszkę przytuloną do Marco.
- Stary musisz przestać zakochiwać się w zajętych dziewczynach - powiedziałem i poklepałem go po ramieniu na co zmroził mnie wzrokiem a następnie bez słowa odszedł do chłopaków.

***************

niedziela, 7 września 2014

Rozdział 28: Nie sądzę

- Ja ... - przerwałam na chwile i obserwowałam jego twarz - Nie jestem w ciąży - powiedziałam a on odetchnął z ulgą. W moich oczach pojawiły się łzy. Podszedł do mnie i chciał mnie przytulić, ale wyrwałam się i poszłam do kuchni. Słyszałam, że idzie za mną. Nie zwracałam na to uwagi i nalałam sobie do szklanki wodę. Po czym napiłam się łyka. W kuchni pojawił się Federico. Zmierzała w moją stronę - Nawet się do mnie nie zbliżaj - oznajmiłam mu i odłożyłam szklankę z wodą na blat. Jednak on nic sobie z tego nie robił i nadal szedł w moją stronę. Patrzył mi prosto w oczy.
- Przepraszam - odezwałam się po krótkiej chwili i złapał mnie za dłoń, którą bez zastanowienia wyrwałam z jego uścisku. Spojrzał na mnie smutnym  wzrokiem.
- Dlaczego tak zareagowałeś? - zapytałam z powagą i złością w oczach.
- Ponieważ uważam, że nie jesteśmy jeszcze gotowi na dziecko a zwłaszcza ja - odpowiedział i ponownie ujął moją dłoń po czym delikatnie przybliżył. Odsunęłam się od niego gwałtownie.
- Czyli, że jeżeli byłabym w ciąży to byś mnie zostawił? - dopytywałam ze złością a w moich oczach pojawiały się łzy. Patrzył na mnie tak jakby zastanawiał się co powinien powiedzieć. Nie wytrzymałam i wzięłam do ręki szklankę z wodą po czym chlusnęłam mu ją w twarz a następnie złożyłam na jego policzku siarczystego policzka i wyszłam zdenerwowana z kuchni a następnie z domu.

Następnego dnia
Francesca
- Diego wystarczy już tego alkoholu - odezwałam się kiedy on pakował do koszyka już dziesiątą butelkę wódki. Od samego rana chodzimy po supermarkecie i robimy zakupy na nasze spotkanie z przyjaciółmi. Mamy już praktycznie wszystko.
- Nie sądzę. Przecież będzie Maxi a on lubi sobie zabalować - mówił to śmiejąc się i patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Przeniosłam swój wzrok na koszyk, który znajdował się za mną. Znajduje się w nim cała zgrzewka piwa i do tego jeszcze kilkanaście butelek wódki. Miejmy nadzieję, że nie skończy się to tak źle jak zawsze. Znając życie i ich pomysły to któremuś z chłopaków coś się stanie. Złapałam jedną ręką Diego za nadgarstek a drugą wózek i zaczęłam iść w stronę kasy.

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 27: Najbliższych

*Pięć dni później*
Violetta
Od kilku minut razem z Leonem stoimy przy bramce czekając na odprawę. Niestety nastąpił ten dzień, w którym musimy wracać. Jedyny w tym plus jest taki, że będziemy mieszkać razem. Jestem pewna, że teraz w naszym związku będzie wszystko dobrze. Kocham go, kocham i to bardzo. Szaleje kiedy nie ma go przy mnie przez kilka minut więc nie wiem jakby miała sobie poradzić gdybyśmy się rozstali, ale wiem, że tak nie będzie. Nasza miłość zwycięży wszystko. Wszelkie kłótnie, rozłąki i głupie nie porozumienia. Nie łudzę się, że wszystko będzie kolorowo, bo tak nigdy nie jest, ale wiem natomiast to, że nigdy nie przestanę go kochać i nigdy o nim nie zapomnę. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Od razu wiedziałam kto to, bo tylko jedna osoba wywołuje u mnie to przyjemne ciepło na sercu. Przeniosłam swój wzrok na Leona i szczerze się do niego uśmiechnęłam po czym położyłam swoja głowę na jego ramieniu. Westchnęłam cicho i wtedy on delikatnie pocałował czubek mojej głowy. Niby zwykły czuły gest, ale dla mnie znaczy coś więcej. To własnie dzięki takim mały gestom czuję się kochana, czuję miłość jaką on mnie darzy i to, że zależy mu na mnie i na nas. Spojrzałam na nasze dłonie i uśmiechnęłam się po czym jeszcze mocnej ścisnęłam. Kiedy wszystko już załatwiliśmy, udaliśmy się do samolotu a następnie zajęliśmy wyznaczone miejsca. Przez ten cały czas nie puszczałam delikatnie przytulać się do Leona i ściskać jego dłoni.
- Boisz się? - szepnął mi do ucha mój chłopak po czym delikatnie musną mój policzek. Spojrzałam na niego po czym z uśmiechem wymalowanym na twarzy pokiwałam przecząco głową.
- Po prostu cię kocham i nie chce cię nigdzie puszczać - odpowiedziałam patrząc na niego po czym wtuliłam się w jego tors. Ponownie dzisiejszego dnia poczułam na swojej głowie jego rozgrzane usta, które składały na czubku mojej głowy delikatny pocałunek. Następnie przybliżył swoich ust nasze dłonie i pocałował zewnętrzną część mojej. Uśmiechnęłam się szerzej po czym położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy by odpłynąć do Krainy Morfeusza.

Francesca
Weszłam do kuchni w celu zrobienia coś do jedzenia. Włączyłam radio by nie było cicho po czym zabrałam się do przyrządzania posiłku. Przez jakiś czas szukałam czegoś odpowiedniego w mojej książce kucharskiej. Jednak po chwili zrezygnowałam z gotowania ponieważ zorientowałam się, że i tak nikt tego nie będzie jeść ponieważ Marco znowu pomaga swojemu ojcu a Diego wyszedł na miasto. Zrezygnowana  usiadłam na krześle po czym wzięłam do ręki jakąś gazetę, która zaczęłam przeglądać. Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy mój związek z Marco nie przechodzi jakiegoś kryzysu. Wychodzi rano, wraca wieczorem  i kładzie się spać a następnego dnia znowu to samo. Mieliśmy tworzyć szczęśliwy związek małżeński a ja nie czuje się już szczęśliwa. Teraz więcej czasu spędzam z Diego niż z moim mężem. Kiedy chcę gdzieś wyjść to Marco nie może, bo obiecał pomóc ojcu i wszędzie chodzę z naszym przyjacielem. On jest częściej ze mną niż facet, którego poślubiłam. Westchnęłam głośno po czym wstałam i zmierzałam do radia aby je wyłączyć lecz zrezygnowałam z tego ponieważ zaczęła lecieć jedna z moich ulubionych piosenek. Pod głosiłam urządzenie i zaczęłam tańczyć śpiewając przy tym. Kręciłam się po całej kuchni, wirowałam między jednym a drugim blatem, była tak zajęta, że nawet nie zauważyłam Diego, który stał oparty o futrynę i przyglądał mnie się z uśmiechem. Podeszłam do niego i jednym ruchem pociągnęłam by zatańczył ze mną. Złapałam jego jedną dłoni i położyłam sobie na tali a druga złapałam w swoją. Poprawiłam jego postawę po czym zaczęliśmy tańczyć. Uśmiechaliśmy się do siebie nawzajem. Zaczęliśmy tańczyć po całym domu. Nie zwracaliśmy już zbytnio uwagi na muzykę jaka leciała w radiu. Za każdym razem kiedy Diego mnie obracał, zaczynałam się śmiać. Nasz wspólny taniec skończył się tak iż szatyn odchylił moje ciało a następnie podniósł i ostatni raz zakręcił.

niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział 26: Łazienka wolna

Francesca
Obudziłam się dzisiaj wcześniej od mojego męża. Uśmiechnęłam się na sam widok jego rozczochranej bujnej fryzury. Pocałowałam go delikatnie w policzek po czym wstałam z naszego wygodnego łóżka. Udałam się w kierunku naszej wspólnej łazienki, która byłam w idealnie czystym stanie. Co mnie zadziwiło ponieważ pamiętam, że Marco zostawił tu wczoraj straszny bałagan. Weszłam do środka i rozebrałam się do nagości. Przeszedł mnie zimny dreszcz więc od razu weszłam pod prysznic. Odkręciłam kurek z ciepłą a za chwilę z zimną wodą i ustawiłam odpowiednią temperaturę dla mojego zimnego ciała. Kiedy poczułam na swoim nagim ciele strumień wody na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Po kilku minutach namydliłam swoje ciało moim ulubionym płynem do mycia ciała, następnie opłukałam po czym zakręciłam kurek z wodą i mokra wyszłam z kabiny prysznicowej. Wytarłam swoje ociekające ciało jasnozielonym ręcznikiem po czym owinęłam się nim w pasie i wyszłam z łazienki. Udałam się do naszej sypialni. Mój mąż jeszcze spał więc jak najciszej podeszłam do szafy, z której wyjęłam bieliznę a następnie ubrania na dzisiaj. Wróciłam z powrotem do zaparowanej łazienki, w której odziałam się w ciuchy i zrobiłam lekki makijaż, który szczerze mówiąc nie był mi potrzebny. Poprawiłam swoje czarne włosy, spryskałam się delikatnie perfumami i wyszłam z łazienki zadowolona z efektu końcowego. Udałam się do kuchni w celu zrobienia śniadania. Niestety ktoś już mnie w tym uprzedził ponieważ z kuchni dochodził niesamowity zapach gofrów. Niepewnie stanęłam w progu i ujrzałam odwróconego do mnie tyłem Diego, w samych spodniach. Oparłam się o futrynę i zaczęłam obserwować go. Wcześniej nie dostrzegłam, ale on jest dobrze zbudowany aż nie chciało się oderwać wzroku od jego umięśnionych ramion. Przygryzłam lekko swoją wargę. Przez chwilę wyobraziłam go sobie w samych bokserkach, za co od razu skarciłam się w myślach. Odwrócił się w moją stronę i wtedy ujrzałam delikatnie wyrzeźbione mięśnie brzucha. Ciekawe jakie to uczucie, kiedy obejmuje cię ktoś tak umięśniony.
- Cześć - odezwał się wyrywając mnie z rozmyślań. Niepewnie się do niego uśmiechnęłam po czy podeszłam i nie wiedząc czemu pocałowałam w policzek. Zdziwił się, ale po chwili odwzajemnił uśmiech.
- Nie wiedziałam, że umiesz gotować - zaśmiałam się i oparłam się tyłem o blat nadal wpatrując się w niego. On tylko uśmiechnął się i także oparł tyłem o blat, który znajdował się naprzeciwko mojego.
- Bo nie umiem - zaśmiałam się a on razem ze mną - Kupiłem gofry w tej cukierni niedaleko - wytłumaczył skąd wziął się posiłek. Uśmiechnęłam się do niego promiennie po czym podeszłam do blatu, o który się opierał. Wzięłam do ręki bitą śmietanę, otworzyłam opakowanie i prysnęłam sobie do buzi.
- Liczą się chęci - powiedziałam i ponownie napełniłam swoja buzię. On tylko się zaśmiał, podszedł do mnie i zabrał mi puszkę po czym sam sobie psiknął. Uśmiechnęłam się do niego promiennie. Wzięłam dwa talerze po czym nałożyłam na nie gofry. Wyciągnęłam z lodówki wczoraj kupione owoce, czyli miedzy innymi truskawki, winogrona, jagody i maliny. Podałam mu je i zabrałam od niego puszkę a do drugiej ręki wzięłam talerz z goframi i udałam się do jadalni. Obróciłam się w jego stronę. Stał w tym samym miejscu zdezorientowany.
- Idziesz jeść? - zapytałam z uśmiechem a on tylko przytaknął niepewnie głową i razem poszliśmy do jadalni, w której zaczęliśmy konsumować jedzenia. Mieliśmy przy tym trochę zabawy ponieważ Diego kilka razu upuścił ze śmiechu gofra z bitą śmietaną na spodnie. Kiedy kończyliśmy jeść do jadalni wszedł jeszcze zaspany Marco. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę dwunastą dziesięć.
- Jedliście beze mnie? - zapytał oburzony za co zaraz skarciłam go wzrokiem.
- Gdybyśmy mieli na ciebie czekać umarlibyśmy z głodu - mówiłam wstając od stołu zbierając brudne naczynia. Diego widząc co robię także wstał i także zaczął zbierać. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się. Przeniosłam swój wzrok na mojego męża po czym także się uśmiechnęłam.
- Pamiętasz, że idziemy dzisiaj na zakupy? - zapytałam idąc do kuchni. Odstawiłam brudne naczynia do zmywarki a Diego zrobił to samo. Patrzyłam na mojego męża wyczekując odpowiedzi - Zapomniałeś - stwierdziłam i udałam się do salonu.
- Nie, znaczy tak, ale obiecałem swojemu tacie, że pomogę mu w malowaniu pokoju - wyjaśnił drapiąc się po głowie. Uśmiechnęłam się sztucznie i kiwnęłam głową, że to rozumiem.
- Trudno, bo bardzo chciałam kupić sobie coś nowego - powiedziałam i spojrzałam na niego smutną minką. On tylko spojrzał na mnie i pokiwał przecząco głową informując mnie o tym, że nie może się wycofać. Westchnęłam głośno po czym spojrzałam na niego przyjaciela - W takim razie Diego ze mną pójdzie - postanowiłam i ruszyłam w stronę salonu a następnie usiadłam na kanapę włączając telewizor
- Ja? - zapytał idąc za mną. Usiadł bok mnie i spojrzał zdziwiony.
- No tak, pomożesz mi coś wybrać i będziesz nosił torby - wytłumaczyłam mu a on chciał już coś powiedzieć - I nie ma żadnych wymówek - dodałam a on tylko westchnął, wstał z kanapy i spojrzał na mnie.
- Kiedy wychodzimy?- zapytał zrezygnowany a ja się zaśmiałam po czym spojrzałam na niego.
- Jak tylko się ubierzesz - odpowiedziałam uśmiechnięta po czym pokazałam gestem ręki na jego gołą klatę, która mi nie przeszkadzała. On tylko spuścił głowę i udał się do swojej sypialni. Zaśmiałam się i powróciłam do oglądania.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 25: Oświadczyny?

- Violetta.. - zacząłem nie pewnie i nabrałem powietrza. Natomiast ona spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Patrzyłem w nie i układałem sobie w głowie zdania i co powinienem jej w takiej sytuacji powiedzieć. Przecież ja ją oskarżyłem o zabicie dziecka. Wytłumaczenie, że powiedziałem tak pod wpływem złości nie jest wymówką. Jestem pewien, że te słowa ją zraniły i możliwe wyrządziły jakiś uraz do mnie. Może nawet przestała mnie kochać. Widziałem w jej oczach, że oczekuje odpowiedzi więc po prostu powiedziałem co czułem
- Przepraszam. Wiem, że to nic nie zmieni i moje wytłumaczenia, że poniosły mnie emocje także, ale zrozum mnie. Dowiedziałem się, że miałem dziecko, o którym istnieniu nie wiedziałem a później o jego śmierci. Wiem, że tobie także nie było łatwo z tą sytuacją, ale gdybyś mi tylko o tym powiedziała wszystko potoczyło by się inaczej. Możliwe, że nasze dziecko by żyło a my bylibyśmy jeszcze szczęśliwsi niż teraz. Nie pomyśl sobie, że cię obwiniam o to iż mi nie powiedziałaś, ale to boli. Boli mnie, że ukrywałaś przede mną tak ważną sprawę przez prawie dwa lata. Lecz dopiero dzięki pewnej osobie zrozumiałem, że to był sprawdzian dla nas i naszego związku. Los chciał sprawdzić czy nasza miłość jest tak silna by przetrwać tą sytuację - przerwałem moją wypowiedź, którą mówiłem prosto z serca. Spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach natomiast ja pocałowałem ją czule w usta - Kocham Cię, cholernie Cię kocham - dodałem wpatrując się w jej przepiękne oczy
- Leon ja ....

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 24: Musisz coś wiedzieć

Violetta
Znajdowałam się w głębokim śnie kiedy nagle obudził mnie głośny dźwięk tłuczonego szkła wydobywający się prawdopodobnie z kuchni znajdującej się w naszym apartamencie. Natychmiastowo podniosłam się do pozycji siedzącej. Spojrzałam w miejsce gdzie zasypiał Leon ale dziwnym trafem go tam nie było. Zlękłam się trochę, bo co jeśli to jakiś włamywacz i zaatakował mojego Leosia. Co ja wygaduję przecież to jest hotel i raczej nikt by się tu nie włamał. Powoli wstałam z łóżka i założyłam na swoje rozgrzane, ubrane w bieliznę ciało szlafrok po czym niepewnym krokiem opuściłam naszą sypialnie. Udałam się w stronę skąd wydobywał się hałas. Weszłam ostrożnie do kuchni i ujrzałam mojego ukochanego Leona zbierającego szkło z podłogi. Zaśmiałam się w myślach i przyglądałam się mu przez chwile.
- Od zawsze wiedziałam, że jesteś niezdarą - mówiłam lekko się śmiejąc. Natomiast on podniósł wzrok na mnie i się sztucznie uśmiechnął. Podeszłam do niego i pomogłam mu pozbierać kawałki szkła. Nie odzywaliśmy się do siebie przez cały czas. Kiedy skończyliśmy wykonywać tą czynność podeszłam do Leona i tak po prostu się w niego wtuliłam.
- Czemu tak wcześnie wstałeś ? - zapytałam nadal go przytulając
- Nie mogłem spać i chciałem nam zrobić śniadanie - odpowiedział całując mnie delikatnie w czubek głowy a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech - Idź się ubrać a ja dokończę śniadanie - powiedział natychmiastowo podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Uśmiechnął się do mnie blado po czym pocałował w usta i wrócił do przygotowywania śniadanie. Na pierwszy rzut oka widać, że coś jest z nim nie tak. Mam tylko nadzieję, że nie chodzi o Bellę. Patrzyłam przez chwilę na niego po czym wróciłam z powrotem do sypialni. Udałam się do swojej szafy w celu wybrania odpowiedniego stroju na dzisiejszy dzień. Nie zamierzałam się zbytnio stroić. Po wybraniu odpowiednich ubrań ruszyłam do łazienki gdzie zaczęłam swój osobisty relaks. Spokojnym krokiem weszłam do kabiny prysznicowej. Odkręciłam kurek z wodą zimną i ciepłą ustawiając na odpowiednią dla mnie temperaturę. Kiedy tylko woda dotknęła mojego ciała przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Po upływie kilku minut namydliłam swoje ciało orzechowym płynem z nutką wanilin. Zapach był bardzo przyjemny i relaksujący. Kiedy skończyłam rozkoszować się, opłukałam swoje ciało z piany po czym wyszłam z kabiny i owinęłam ciało ręcznikiem o kolorze pudrowego różu. Wytarłam się a następnie odziałam w strój kąpielowy. Ubrałam na to zestaw, który wcześniej przyszykowałam. Wysuszyłam swoje włosy a następnie podkręciłam delikatnie lokówką. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż. Zadowolona z efektu końcowego ruszyłam do mojego ukochanego. Uśmiechnięta od ucha do ucha zmierzałam w stronę Leona, natomiast on siedział i patrzył ślepo przed siebie. Zaniepokoiło mnie jego zachowanie. Podeszłam przejęta i usiadłam mu na kolana. Patrzył na mnie próbując zamaskować, że coś się dzieje. Niestety mnie nie oszuka. Znam go zbyt długo. Spojrzałam mu prosto w jego piękne oczy po czym delikatnie pocałowałam w usta.
- Wiem, że coś się dzieje - wyszeptałam mu prosto w usta natomiast ona chciał to ukryć uśmiechając się - Mnie nie oszukasz - dodałam i położyłam mu rękę na policzku po czym szczerze się do niego uśmiechnęłam
- Pójdę się ubrać a ty zjedz śniadanie - odpowiedział, ściągnął mnie ze swoich kolan i udał się do sypialni a ja zaczęłam jeść śniadanie przygotowane przez niego. Teraz jestem w stu procentach pewna, że coś się stało. Nigdy się tak nie zachowywał. Coś go trapi. A może coś się stało, może coś zrobiła? Nie to nie możliwe, gdyby tak było nie odzywałby się do mnie albo co gorsza unikał. Musze to z niego wyciągną nawet siłą. Martwię się o niego i po prostu muszę wiedzieć co się dzieje. Kocham go i nie potrafię patrzeć jak on cierpi a widać, że tak jest. Po chwili usłyszałam kroki. Odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam ubranego już Leona. Wyglądała niesamowicie nawet lepiej ode mnie. Ubrany był w białą koszulkę, na to dżinsowa, ciemną kamizelkę, czarne rurki i szaro, białe wysokie Nike. Wstałam uśmiechnięta z miejsca i podeszłam do niego.

wtorek, 15 lipca 2014

POMOCY.

''Cause i'm in love with the thought of you''

Jak widać w tytule potrzebuję pilnie waszej pomocy.
Nie będę tutaj pisać smętnych i niepotrzebnych wstępów tylko przejdę do sedna.
Sprawa jest taka, że potrzebuję inspiracji. W końcu do tego doszło, że moja kochana niezawodząca mnie nigdy wena w końcu jednak mnie opuściła. Pewnie sobie pomyślicie iż przesadzam ale tym razem tak nie jest. Od ponad trzech dni siedzę nad rozdziałem i jedyne co mam to dwa głupie i bezsensowne zdania. Próbowałam już chyba wszystkiego co zawsze mi pomagało aby napisać rozdział.
* Słuchałam przez cały dzień muzyki
* Czytałam wszelkiego rodzaju blogi
* Oglądałam romantyczne, komediowe, sensacyjne, muzyczne filmy a nawet horrory i biografie ( Wczoraj obejrzałam chyba z pięć filmów różnego gatunku)
* Przeglądałam zdjęcia zakochanych par
* Czytałam internetowe dialogi miłosne jak i listy oraz cytaty miłosne
* A nawet słuchałam Disco Polo ( Nienawidzę tego typu muzyki )
I wiecie co TO NIC NIE POMOGŁO. Wpadałam na parę ciekawych pomysłów ale na dalsze rozdziały. Chociaż muszę przyznać, że spodobały mi się dwa filmy romantyczne a także powróciło zainteresowanie Bieberem przez jego biografię i taką jedną pioseneczkę, którą chyba wykorzystam w opowiadaniu. No ale ja tutaj nie o tym.
Błagam was pomóżcie mi się odblokować. Podrzucajcie jakieś pomysły na następne rozdziały na tego i drugiego bloga, mogą być pisane w komentarz albo wysyłane na pocztę ( daria.blanco@interia.pl ) a nawet stworzę stronę '' Pomysły'' Błagam zaangażujcie się, bo jeśli nic nie wymyślę będę zmuszona zawiesić bloga.. Potrzebuje was!!!
Moje GG : 47283312


czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 23: To już przeszłość

Violetta
Spakowałam już najpotrzebniejsze rzeczy, no dobra nie do końca najpotrzebniejsze ale na pewno mi się przydadzą. Za chwilę powinien zjawić się tutaj mój książę swoimi sportowym samochodem. Strasznie się cieszę, że jedziemy na ten krótki urlop. Mam nadzieję, że po tym wyjeździe nadal będzie tym samym Leonem. Prawdę mówiąc brakuje mi trochę Belli ale takie jest życie nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Spojrzałam na złocisty zegarek znajdujący się na moim lewym nadgarstku. Mam jeszcze nie całe dwadzieścia minut do jego przyjazdu. Wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni w celu dokończenia nadpitej już wcześniej kawy. Wzięłam do ręki błękitny kubek z zieloną koniczyną po czym upiłam łyk już zimnego ale nadal smacznego napoju. Kiedy miałam ponownie zamoczyć usta w cieczy, usłyszałam dźwięk dzwonka. Wzdrygnęłam przestraszona co spowodowała iż kawa znalazła się na mojej turkusowej rozkloszowanej sukience. Przeklęłam cicho pod nosem, odstawiłam zdenerwowana kubek na blat po czym szybkim ruchem udałam się do drzwi w celu ich otworzenia. Za drzwiami ujrzałam mojego uśmiechniętego od ucha do ucha ukochanego. Jak na złość po raz pierwszy jest przed czasem. Przywitałam się z nim czułym pocałunkiem a następnie wpuściłam do środka mojego schludnego mieszkania. Zaśmiał się pod nosem widząc już dość widoczną plamę na mojej odzieży.
- Zaniesiesz moją walizkę do samochodu a ja w tym czasie się przebiorę - powiedziałam łagodnym głosem uśmiechając się przy tym do niego. Kiwnął twierdząco głowom po czym razem ze mną ruszył do sypialni zaprać mój bagaż. Kiedy tylko wszedł od razu złapał w swoje silne ręce przedmiot i z wielkim uśmiechem na twarzy wyszedł z pomieszczenia. Natomiast ja jak najszybciej podeszłam do szafy w celu wybrania ubrań na zmianę. Próbowałam jak najszybciej znaleźć coś odpowiedniego jednak to tylko pogarszało sytuację. Kiedy jestem zdenerwowana albo się śpieszę nigdy nic mi nie wychodzi. Po chwili jednak rzuciłam mi się w oczy biała sukienka. Szybko zgarnęłam ją z wieszaka i pobiegłam do łazienki aby zamienić u plamioną odzież na czystą. Wykonałam ta czynność jak na mnie dość prężnie. Wróciłam jeszcze do sypialni ściągnęłam mój złoty zegarek a nałożyłam bransoletkę także w kolorze złotym. Zrzuciłam z moich stóp buty i założyłam białe obcasy, które stały przy łóżku. Spojrzałam w lusterko i uśmiechnęłam się do siebie. Efekt był jeszcze lepszy niż wcześniejsza strój. Rozejrzałam się po pomieszczeniu by zobaczyć czy na pewno wszystko zabrała. Kiedy zorientowałam się, że niczego nie zapomniałam szybko wyszłam z mojej sypialni. Przed wyjściem zgarnęłam jeszcze klucze, których następnie użyłam by zamknąć moje własne królestwo. Obróciłam się i wtedy ujrzałam mojego ukochanego seksownie opartego o swój pojazd bawiącego się kluczykami od samochodu. Uśmiechnęłam się do niego po czym z gracją podeszłam. Jego ręce automatycznie powędrowały na moją talię co wywołało u mnie przyjemny dreszcz.
- Gotowa ? - zapytał z uśmiechem po czym przetarł swoim nosem o mój co wywołało u mnie uśmiech i przyjemne ciepło. Kiwnęłam twierdząco głową po czym delikatnie pocałowałam go w usta. Jak na gentlemana przystało, Leon otworzył mi drzwi i pomógł mi wsiąść do pojazdu. Następnie zamknął drzwi i sam po chwili znajdował się w samochodzie tylko, że od strony kierowcy a chwilę później ruszyliśmy w stronę lotniska.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 22: Prawda

*Dwa tygodnie później*

Skończyła się właśnie rozprawa w sprawie Belli. Jestem zaskoczony wynikiem. Od początku wiedziałem, że to zły pomysł. Nie mogę uwierzyć, że niektórzy ludzie są tak okrutni chociaż twierdzą iż chcą tylko dobra dziecka. Mówią , że tam będzie im lepiej, ale skąd mogą to wiedzieć nie pytając ich o zdanie. Teraz liczy się tylko to jak zareaguje na tą wiadomość mała. Właśnie stoimy przed drzwiami do pokoju, w którym mieszka obecnie Bella. Zacisnąłem pieść i zapukałem po czym wszedłem. Kiedy tylko mnie ujrzała podeszła do mnie nie pewnie i spojrzała. Oglądała moją twarz dokładnie.
- Nie wracam z tobą - odezwała się jako pierwsza prawie płacząc.
- Przykro mi - mówiłem zgodnie z prawdą. Chciałabym aby była inna, ale sąd tak postanowił i muszę się do tego dostosować.
- Czyli zostaje tutaj - stwierdziła i smutna odeszła po czym usiadła podajże na swoje łóżko. Westchnąłem głośno i podszedłem do niej. Spojrzałem na jej dłonie, którymi smutno się bawiła a po chwili ująłem jej małą dłoń w swoją.
- Wracasz do swojej siostry - oznajmiłem jej z nadzieją, że chociaż trochę się ucieszy. Ona nic nie odpowiedziała tylko lekko się uśmiechnęła i przytuliła do mnie. Natychmiastowo oddałem uścisk i pogłaskałem ją po plecach.
- Będziesz mnie odwiedzał ? - zapytała już bardziej radosna i spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Zaśmiałem się cicho i pstryknąłem ją w nos.
- Jeśli twoja siostra się zgodzi - odpowiedziałem z wielkim uśmiechem - Chciałbym jeszcze z tobą posiedzieć ale niestety nie mogę. Zaraz powinna przyjechać po ciebie twoja siostra i zabierze cię z powrotem do domu - oznajmiłem patrząc wprost w jej śliczne piwne, pełne radości i euforii oczy. Przytuliła się do mnie po czym pocałowała w policzek. Pomachałem jej i wyszedłem z pokoju a następnie z budynku. Kiedy tylko poczułem wiar, który delikatnie a zarazem zdecydowanie wiał w moją rozgrzaną twarz zrozumiałam, że to co się właśnie stało uczyniło mnie bardziej dojrzalszego i wytrzymałego emocjonalnie młodego mężczyznę. Ludzie jednak mają rację, musisz coś przeżyć by zrozumieć jak na prawdę wygląda ten okrutny ale czasem łaskawy świat. W tym samym momencie doznałem jednej i drugiej strony życia. Odzyskałem miłość swojego życia ale także straciłem osobę, która stała mi się bardzo bliską choć była mi zupełnie obca. Powolnym krokiem udałem się do swojego sportowego auta, w którym czekała na mnie moja Viola. Otworzyłem drzwi i wsiadłem. Na wejściu od razu ujrzałem najpiękniejszy uśmiech.
- I jak ? - zapytała i spojrzała na mnie smutnymi oczami. Westchnąłem głośno a ona od razu złapała mnie za rękę dodając mi otuchy.
- Ciężko - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się blado. Nic więcej nie mówiła tylko pocałowała mnie w policzek co wywołało u mnie szczery uśmiech. Wiem, że mogę liczyć na jej wsparcie w każdej możliwej sytuacji. Jednym zdecydowanym ruchem odpaliłem silnik swojego pojazdu po czym jak najszybciej ruszyłem w stronę mojego mieszkania. Od czasu kiedy zabrali małą ten dom świeci pustkami, sam rzadko tam przebywałem gdyż byłem zajęty sprawami związanymi z rozprawą. Nawet się nie spostrzegłem a już znajdowałem się pod moją posesją. Zgasiłem silnik i wpatrywałem się w obraz przed siebie. Jak to jest możliwe, że można przywiązać się tak bardzo do osoby, której się nie znam, którą spotkało się przez przypadek w parku? W jednej chwili ona stała się tak jakby częścią mojego życia.
- Idziesz ? - sprowadził mnie na ziemie delikatny głos Violetty, która czekała na mnie obok moich drzwi. Westchnąłem głośno, wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki i wysiadłem z czarnego sportowego samochodu. Podszedłem do niej uśmiechnąłem się blado, pocałowałem ją w policzek po czym objąłem ramieniem i razem weszliśmy do środka mojego domu. Kiedy tylko przekroczyłem próg chciałem od razu udać się do swojej sypialni ale niestety drobna rękę moje dziewczyny nie pozwoliła mi na to. Złapała mnie za nadgarstek i obróciła tak abym spojrzał w jej piękne oczy.

sobota, 5 lipca 2014

Decydujący post.



Przez ostatni tydzień nie myślałam o  niczym innym jak o tym blogu i decyzji jaką podjęłam. Powiem szczerze, że nie było to łatwe ale po dość długiej kłótni samej ze sobą zdecydowałam. Jednak zanim oznajmię wam jak jest moja decyzja chciałam podziękować wszystkim, którzy wyrazili opinię na temat mojego bloga.

DZIĘKUJĘ :

*Wszystkim nie podpisanym anonimom ♥
* Aurelia ♥
KatePasquarelli - Anonimek ♥
* Olivia Blanco
* Marta Badzinska ♥
* Luna - Anonimek ♥
* Agnes - Anonimek ♥
* Kasia 15
* Vaness Blanco
* Nath ♥
* Natalia K <3
* Wiktoriaa Castillo ♥                         * Nicol Verdas
* Weronika Paziewska ♥
* Elza Forever
* Macika Policka
* Nikola Matuszyńska
* Bombelka
* Michasia Styles

* Cisver77
* Natkaa^^
* Jula Kami ♥

Czytając wasze komentarze zrozumiałam, że chcąc usunąć bloga poddaję się czego nigdy nie robię. Rozumiałam iż jedna '' hejterowska'' opinia nie powinna zmuszać mnie do tak ważnej dla mnie decyzji, że być może moje rozdziały nie się z najwyższej półki to nie powinnam się poddawać tylko doskonalić to co już potrafię i nadal pisać nie zważając na negatywne opinie innych. Wszystkie ''hejty'' będę traktować jak coś dzięki czemu mogę być lepsza. 

  Jednak nadal zadaje sobie pytanie czy ja się do tego nadaję. Tak uwielbiam pisać rozdziały i dzielić się z wami emocjami jakie mam w sobie, uwielbiam wymyślać niestworzone sytuacje, historie a nawet dialogi.
Moich rozdziały zawierają więcej dialogów, ponieważ jestem osobą, która nie zbyt lubi czytać szczegółowe opisy pomieszczeń, ubrań i innych rzeczy. Nie potrafię rozmawiać o swoich uczuciach  więc też z trudnością przychodzi mi pisanie uczuć bohaterów. Co prawda nie są one najlepsze ale przynajmniej się staram. 
Miło było czytać, że nie którzy dzięki mojemu blogowi założyło swoje a nawet okazało się, że to są blogi, które czytam nałogowo i są jednymi z najlepszych.
 Może czas najwyższy przejść do konkretnego celu tego posta. Mam nadzieję, że nie pożałuję tej decyzji i mimo trudności będę się z tego cieszyć. Nie wiem jak to napisać. Tak po prostu czy może jakiś dramatyczny wstęp ( chwila ciszy ) 


Zdecydowałam, że jednak nie usunę bloga i dalej będę pisać. Wiem, ze pewnie nie każdy się z tego ucieszy no ale trudno tak łatwo się mnie nie pozbędziecie.  
  Dziękuję za uwagę. Jutro być może pojawi się rozdział na obydwóch blogach. 

PS: Postanowiłam, że nie będę już taka niedostępna ( haha ) i założyłam pocztę związaną z blogiem. Możecie pytać o co chcecie, może to być pytania związane z blogiem albo ze mną ( chociaż w to wątpię ). daria.blanco@interia.pl 
 

sobota, 28 czerwca 2014

Nadszedł ten czas.....

''Wszystko co dobre kiedyś się kończy''

Najlepiej będzie jak powiem prost z mostu. Podjęłam decyzję o usunięciu bloga. Nie było to łatwe ale jedna osoba dała mi do zrozumienia, że to jest najlepsze wyjście.
Przez tak długi czas łudziłam się, że potrafię pisać a jednak tak nie jest. Ktoś dał mi do zrozumienia, iż moje zdolności pisarskie są na poziomie jedenastolatki a nawet niżej. Wszystko co pisze jest sztuczne i nie prawdziwe. Pozwolę sobie zacytować ten komentarz, który możecie przeczytać pod ostatnim rozdziałem.
''Ja jak coś robię, to porządnie. A nie same dialogi, których nikt w prawdziwym
 życiu nigdy na głos by nie wypowiedział, sorry nikt by tak nawet nie pomyślał, bo to jest..
no po prostu w prawdziwym życiu tak nie jest! Twój styl pisania mogę porównać
do 11 letniego dziecka, chociaż i w tym wieku niektórzy piszą lepiej od ciebie.
 
                                  I serio dziwię się, że tyle osób cie czyta... Bo co jest akcja?
Hahhaha aż serio żal mi dupę ścisnął. Naprawdę, żal mi cię. Ale okej. Zauważcie wszyscy im więcej komentarzy tym gorszy blog.
No bo kto ma najwięcej? Ktoś kto albo bez przerwy pisze tak zwane +18,
albo same dialogi i "niesamowita" akcja.''
Dziękuję za twoją opinię. Mam nadzieję, że ucieszysz się z mojej decyzji. 
W końcu chyba do tego dążyłaś albo po prostu masz rację. 

Wszystkim bardzo dziękuje, że czytaliście te mojej bezsensowne rozdziały i inne posty. 

Mam do was wszystkich prośbę. Chciałbym abyście napisali prawdziwą
opinię na temat mojego bloga, taką szczerą prosto z serca. 
Dokładnie 05.07.2014 r. zostanie usunięty blog pewnie na zawsze. 

'' Nie smućmy się, że coś się skończyło cieszmy się z tego, że to przeżyliśmy''

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 21: Ulżyło mi

Znajdowały się niebezpiecznie blisko. Odsuń się - krzyczałem na siebie w myślach. Niestety to nic nie dawało. Nagle za plecami Sary dostrzegłem zapłakaną Violettę, która po chwili zniknęła. Wtedy zrozumiałem, że nie mogę jej pocałować.
- Co ty robisz ?  - zapytałem zły i odsunąłem się - Mam dziewczynę, którą kocham a my jesteśmy tylko przyjaciółmi - dodałem już trochę opanowany - Obiecałaś, że nic nie planujesz -podniosłem lekko głos
- A ty co święty ? - zapytała zdenerwowana - Nie odsunąłeś się wiec pomyślałam, że chcesz - dodała
- Kocham Violettę i chce z nią być więc dlaczego miałbym chcieć cie całować ?
- Nie wiem,  może zachciało ci się skoku w bok - zaśmiała się
- Za kogo ty mnie uważasz? - zdenerwowałem się
- A za kogo powinnam? - odpowiedziała pytaniem na pytanie - Nie wyglądasz mi na takiego, który lubi stałe związki - dodała co mnie jeszcze bardziej zdenerwowało
- Widocznie mnie nie znasz - odpowiedziałem oschle - W przeciwieństwie do ciebie potrafię kochać i mam uczucia, nie potrzebuję pieprzyć się ze wszystkimi na prawo i lewo - dodałem co ją widocznie zabolało popatrzyła na mnie i wyszła z restauracji. Dotarło do mnie wtedy, że chyba przesadziłem. Zapłaciłem za rachunek i wyszedłem z nią. Wróciłem do hotelu a następnie do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku i zacząłem się zastanawiać czy powinienem ją przeprosić. Jednak chyba nie powinienem mówić tego. Co prawda nie znam jej na tyle aby ją oceniać. Wstałem z łóżka i udałem się do jej pokoju. Niepewnie zapukałem po chwili usłyszałem ciche '' Proszę''. Złapałem za klamkę i otwarłem drzwi. Ujrzałem Sarę, która pakowała rzeczy do walizki.
- Co ty robisz? - zapytałem i patrzyłem na nią
- Pakuję się. Nie widać - mówiła zła a z jej policzków leciały łzy
- Czemu ? - zapytałem zdziwiony
- Tak będzie lepiej - odpowiedziałem - Chyba nie chcesz pracować z taką puszczalską jak ja - dodała zapięła walizkę i zmierzała do wyjścia
- Zaczekaj. Wcale tak nie uważam - powiedziałem i ją zatrzymałem łapiąc za nadgarstek
- Jakoś w restauracji mówiłeś coś innego. Myślałem, że jesteś inny, ale ty jak wszyscy oceniasz ludzi po wyglądzie - odpowiedziała wyrwała się z mojego uścisku i wyszła z pokoju. Stałem chwilę bez ruchu i zastanawiałem się co mam zrobić. Po chwili jednak wybiegłem szybko z jej pokoju i pobiegłem za nią. Wychodziła już z hotelu, podbiegłem do niej i złapałem ją za nadgarstek.
- Nie wyjeżdżaj - powiedziałem a ona odwróciła się w moją stronę - Przepraszam za to co powiedziałem, poniosło mnie i nie panowałem nad tym co mówię. Na prawdę tak o tobie nie myślę - dodałem a ona się nie odzywała - Powiedziałaś o mnie kilka nie miłych rzeczy i dlatego się tak zareagowałem - próbowałem wyjaśnić swoje zachowanie
- Ale ja nie nazwałam cie puszczalskim - wykrzyczała i łzy leciały jej po policzku
- Przepraszam. Wiem źle zrobiłem, że to powiedziałem. Jeśli ci ulży możesz mnie teraz uderzyć, bo zasłużyłem - powiedziałem i wtedy poczułem na swoim policzku jej dłoń a po chwili ból. Złapałem się za bolące miejsce i spojrzałem na nią.
- Ulżyło mi - stwierdziła i starła łzy a ja się zaśmiałem
- Zostaniesz ? - zapytałem z nadzieją w głosie a ona spuściła głowę i pokiwała przecząco głową - Czemu ? - zapytałem zdziwiony
- Chociaż bardzo bym chciała nie mogę - odpowiedziała i spojrzała na mnie - Boje się, że prędzej czy później zrobię coś czego będziemy żałować oboje i wtedy ty mnie znienawidzisz - dodała - Do zobaczenia w firmie - pożegnała się i wyszła z hotelu zostawiając mnie zdezorientowanego przed drzwiami.

*Trzy dni później*

Violetta

Siedzę razem z Bellą w domu Leona. Od jego wyjazdu tak jakby tutaj mieszkam. Na początku chciałam aby mała była u mnie ale ona się sprzeczała. Już za kilka dni wróci mój ukochany Leoś. Oczywiście rozmawiam z nim parę razy dziennie ale to nie jest to samo. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka. Niechętnie wstałam z kanapy i udałam się otworzyć. Za drzwiami stała zupełnie obca mi kobieta.
- Dzień dobry - przywitałam się niepewnie
- Witam, czy to jest posiadłość Pana Leona Verdas? - zapytała spoglądając do środka
- Tak. A czemu Pani pyta ? - zaniepokoiłam się
- Nazywam się Isolina Gato Sardina przyszłam tutaj w sprawie Belli Rey - odpowiedziała a ja spojrzałam na kanapę, na której siedziała owa dziewczynka. 
- Niech pani wejdzie - powiedziałam i zaprosiłam ją do środka. Zaprowadziłam do jadalni tak aby Bella nic nie słyszała.
- Chce się pani może czegoś napić? - zapytałam
- Nie - odpowiedziała - Chciałabym załatwić to jak najszybciej - dodała - Czy w tej chwili w domu jest obecny Pan Verdas ? - zapytała po chwili
- Niestety nie, obecnie jest  na wyjeździe w sprawach biznesowych - odpowiedziałam
- Czyli Pani opiekuj się Bellą ? - zapytała
- Tak. A coś się stało?
- Owszem. Kilka dni temu dostaliśmy zgłoszenie o zaginięciu. Ofiarą jest wcześniej wspomniana dziewczynka. Pan Leon Verdas jest podejrzany o porwanie - wyjaśniła mi zaistniałą sytuację
- Porwanie? - zapytałam zdziwiona - Przecież ona jest tutaj dobrowolnie. I z tego co opowiadał mi Leon, ona uciekła z domu, bo była bita - broniłam mojego chłopaka
- Z zeznań opiekunki prawnej Belli jest inaczej - powiedziała - Zostanie wszczęte postępowanie sądowe przeciwko Panu Verdas - dodała i wstała
- To są chyba jakieś żarty, prawda? Przecież on nie może być oskarżony o porwanie skoro ona jest tutaj dobrowolnie - podniosłam głos
- Nie ma dowodów, że to nie jest porwanie - stwierdziła - A teraz przepraszam ale muszę zabrać ze sobą Bellę i oddać ją opiekunce prawnej - dodała i ruszyła w stronę salony.
- Nigdzie jej Pani nie zabierze - powiedziałam pewna siebie i stanęłam naprzeciwko
- Przykro mi, ale muszę to zrobić
- Nie, Bella jest teraz pod moją opieką i nigdzie jej nie oddam - walczyłam o swoje
- W taki razie będę zmuszona wrócić tutaj z policją - próbowała mnie zastraszyć
- Proszę bardzo, nie przestraszy mnie tym pani - powiedziałam i zmierzałam do wyjścia - A teraz proszę opuścić tą posiadłość - dodałam a kobieta bez słowa wyszła. Zamknęłam za nią drzwi i głośno westchnęłam. Spojrzałam na przestraszoną Bellę i podeszłam do niej.
- Czy ona mnie stąd zabierze ? - zapytała
- Nie pozwolę na to - odpowiedziałam i wyciągnęłam z kieszeni telefon - I Leon także - dodałam i wybrałam numer do mojego chłopaka. Po kilki sygnałach odebrał.
L: Hej kochanie
V: Cześć, Leon jest poważna sprawa
L: Co się stało ?
V: Musisz tutaj przylecieć i to jak najszybciej
L: Violu wiesz, że nie mogę mam spotkania
V: Chodzi o Bellę. Chcą ją zabrać.
L: Co ? Ale dlaczego?
V: Podobno jej opiekunka prawna zgłosiła jej zaginiecie
L: Przecież ona uciekała
V: Przyleć jak najszybciej. Opowiem ci wszystko jak będziesz na miejscu - rozłączyłam się i usiadłam obok małej przytulając ją do siebie.

*Kilkanaście godzin później*

- Nie możecie przecież jej tak zabrać! - podniósł głos zdenerwowany Leon
- Proszę nie krzyczeć - mówił łagodnie jakiś facet
- Jak ma nie krzyczeć kiedy pracują tutaj sami idioci!! - krzyknął Leon
- Proszę się uspokoić albo zawołam ochronę i wyprowadzą pana
- A proszę bardzo niech mnie wyprowadzają tylko, że Bella idzie ze mną - powiedział stanowczo
- Leon uspokój się, krzykiem nic nie załatwisz - powiedziałam i złapałam go za rękę natomiast on westchnął głośno i usiadł na krześle.
- Dopóki sprawa z porwaniem ..
- Nie było żadnego porwania! - krzyknął Leon spojrzałam na niego groźnym wzrokiem a on tylko podniósł ręce w geście obrony.
- Tak jak mówiłem zanim mi bezczelnie przerwano - zaczął i spojrzał na Leona a on posłał mu zabójcze spojrzenia - Dopóki sprawa się nie wyjaśni, dziewczynka zostanie w domu dziecka - zakończył
- Czyli lepiej żeby była w domu dziecka niż mieszkała ze mną - zapytał zirytowany Leon
- Tak będzie dla niej lepiej - powiedział na co Leon się zaśmiał
- Żartuje pan sobie ? Pan uważa, że lepiej będzie jej mieszkać z obcymi ludźmi niż ze mną. Osobą, z którą mieszkała dobrowolnie, powtarzam dobrowolnie przez dłuższy czas - odpowiedział Leona 

- Mogą państwo opuścić to pomieszczenie - stwierdził i wskazał na drzwi. Mój chłopak już otwierał buzię by coś powiedzieć - Skończyłem z panem rozmawiać, proszę wyjść - dodał a my posłusznie wykonaliśmy jego polecenia. Pod drzwiami czekała na nas Bella razem z opiekunką z Domu dziecka.
- Leon ! - krzyknęła szczęśliwa i wskoczyła na niego - Powiedz, że mnie zabierasz ze sobą - powiedziała i spojrzała na niego
- Chociaż bardzo by chciał nie mogę - odpowiedział załamany natomiast po jej małych policzkach zaczęły spływać łzy - Nie płacz księżniczko - dodał i otarł jej łzy na co ta się uśmiechnęła po czym w niego wtuliła.
- Ja chce wrócić z tobą - mówiła przez łzy
- Bella musimy już iść - odezwał się ta kobieta a mała na te słowa jeszcze bardziej wtuliła się w Leona. Na ten widok w moim oku pojawiła się pojedyncza łza. Leon delikatnie ją postawił i z trudnością od siebie odsunął. Kobieta złapał mała za rękę i ruszyła jednak Bella kurczowo trzymała Leona za rękę.
- Nie zostawiaj mnie ! Ja chce zostać z tobą ! Proszę zabierz mnie stąd ! - krzyczała ze łzami w oczach trzymając rękę Leona a kobieta na siłę odciągała ją od niego.
- Zrobię wszystko abyś wróciła do mnie - oznajmił Leon - Wrócę po ciebie - dodał i pocałował ją w policzek - Kocham cię - wyszeptał jej słyszalnie na ucho i pocałował w czubek głowy. Niechętnie wstał i pomachał jej. Kiedy widział jak się oddala jego oczy momentalnie się zaszkliły. Przytuliłam go do siebie i spojrzała na niego. Natomiast on patrzył na małą, która znajdowała się coraz dalej 

- Nie odpuszczę tak łatwo - wyszeptał i przytulił mnie mocniej do siebie.
*************

Strasznie krótki wyszedł ale ważne, że jest chociaż nie powinien. Co tak mało komentarzy w poprzednim poście? hmmm. Nie ładnie. Na tamtym blogu jest tylko 6 komentarzy więc poczekacie sobie na rozdział, który jest chyba jednym z najciekawszych. 15 komentarzy - NEXT

niedziela, 15 czerwca 2014

One Shot: Sama tego chciałam cz 4.

- Co ty tutaj robisz ?- zapytałam zdenerwowana. Nie mogę uwierzyć, że po tym wszystkim ma czelność tutaj przyjeżdżać.
- Nie cieszysz się, że widzisz swojego męża - powiedział i wszedł do środka
- No wiesz jakoś nie za bardzo - odpowiedziałam podniesionym głosem - I nie nazywaj się moim mężem, bo już dawno nim nie jesteś - dodałam i chciałam go wyprosić z mieszkania ale podszedł do nas mój tato.
- Witaj, Tomas jak dobrze, że jednak do nas przyjechałeś - odezwał się a ja na niego spojrzałam
- Ty go tutaj zaprosiłeś?- zapytałam sztucznie się uśmiechając.
- Tak, cieszysz się ? - odpowiedział a ja przytuliłam się niechętnie do Tomasa
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy, tato także się uśmiechnął i odszedł a ja natychmiast odsunęłam się od Tomasa.
- Teraz wszystko rozumiem - odezwał się uśmiechając a ja spojrzałam na niego zdziwiona - Nie powiedziałaś swojemu ukochanemu ojczulkowi, że się rozstaliśmy - dodał z chytrym uśmieszkiem i usiadł na kanapie
- Nie, bo wtedy będzie miał satysfakcje, że miał co do ciebie rację - warknęłam na niego a on się zaśmiał - Na ile tu zostajesz ? - zapytałam obojętna i założyłam ręce na piersi.
- Na ile tylko będziesz chciałam - odpowiedział z uśmiechem
- Jak dal mnie to możesz już wracać - powiedziałam i udałam się do pokoju. Usiadłam zła na swoim łóżku i miałam ochotę się popłakać. Myślałam, że się od niego uwolniłam, że teraz moje życie będzie wyglądać tak jak zawsze chciałam ale jak zwykle on musi wszystko zepsuć. Wzięłam do ręki mój telefon i wysłałam wiadomość do Leona.

Do: Leon ;*
Wyjdziemy gdzieś dzisiaj ? ;)

Od: Leon ;*
Chętnie ale niestety musiałem nagle wyjechać na cztery dni ;(

Do: Leon ;*
Trudno ;(( Tęsknie i kocham <3

Od: Leon ;*
Ja też cię kocham <3 Zadzwonię później a teraz muszę kończyć, bo zaraz wylatuję ;(

Odłożyłam telefon na półkę i położyłam się na łóżko. Postanowiłam, że powinnam powiedzieć mojemu tacie o tym wszystkim a mianowicie o Tomasie i o mnie. Niechętnie wstałam z łóżka i udałam się do salonu. Dostrzegłam tam mojego byłego męża i ojca, którzy z radością oglądali mecz. Westchnęłam głośno i ruszyłam do kuchni. Oparłam się o blat. Nie dam rady mu tego powiedzieć. Teraz kiedy w końcu zaakceptował chociaż trochę Tomasa mam mu powiedzieć, że moje małżeństwo było fikcją i chodziło tylko o pieniądze. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Niechętnie poszłam je otworzyć. Ujrzałam moją kochaną przyjaciółkę Fran, od razu się na nią rzuciłam i przywitałam.
- Mam ci tyle do powiedzenia - odezwałam się jako pierwsza
- Przecież widzieliśmy się wczoraj - zaśmiała się i popatrzyła na kanapę - To Tomas ? - zapytała niezbyt zadowolona
- Tak, chodź pójdziemy do naszej kawiarni i wszystko ci wyjaśnię - powiedziałam i szybko wyszłam z domu. Ona tylko się uśmiechnęła się do mnie i razem ruszyłyśmy do wyznaczonego miejsca. Kiedy tylko dotarłyśmy zaczęłam jej opowiadać wszystko co wydarzyło się wczorajszego i dzisiejszego dnia.

* Cztery dni później*

Nareszcie dzisiaj wraca Leon. Strasznie się za nim stęskniłam przez te parę dni. Jak ja mogła wytrzymać te wszystkie lata bez niego. Może dlatego, że myślałam iż kocham Tomasa. No waśnie jeśli o nim mowa. Nadal mieszka z nami w domu tato nic nie wie o naszym rozstaniu a Leon o jego przyjeździe, tyle razy chciałam mu to powiedzieć ale nie potrafiłam. Do tego wszystkiego dzisiaj do nas na kolacje przychodzą wspólnicy ojca i chcą nam przekazać coś ważnego. Nie mam na to najmniejszej ochoty, bo będę musiała udawać zakochaną i szczęśliwą z Tomasem. Od kilku dni nie czuję się za dobrze i to mnie dobija. Postanowiłam się przejść do Fran. Dawno się z nią nie widziałam, bo była zajęta swoim synkiem, który się rozchorował. Biedactwo. Zapukałam do drzwi i już po chwili otworzyła mi uśmiechnięta Włoszka.
- Cześć, nie przeszkadzam ? - zapytałam a ona tylko otworzyła szerzej drzwi. Bez wahania weszłam do środka i usiadłam na kanapie.
- Chcesz coś do picia ? - zapytała
- Mogłabyś zrobić mi kawę - odpowiedziałam z uśmiechem a ona udała się do kuchni.
- I jak tam wytrzymujesz z Tomasem ? - krzyknęłam do mnie Fran
- Niestety nie, z nim się nie da wytrzymać - odpowiedziałam także krzycząc
- A powiedziałaś już Leonowi o jego przyjeździe ? - zapytała i weszła do salonu a ja spuściłam głowę - Viola wiesz, że jak on się dowie nie od ciebie to nie będzie ciekawie - dodałam
- Tak wiem ale jakoś nie potrafię mu tego powiedzieć tak samo jak tacie o tym, że ja i Tomas nie jesteśmy już razem - wytłumaczyłam się i wtedy usłyszałyśmy gwizd, który informował, że woda jest już gotowa. Francesca wstała i poszła dokończyć przygotowywanie napojów. Po chwili powróciła do mnie z dwoma kubkami, postawia jeden przede mną a następnie zajęła swoje miejsce. Podniosłam kubek z kawą, upiłam łyk i nagle zrobiło mi się niedobrze. Zakryłam ręką usta i  pobiegłam do łazienki. Na szczęście wiedziałam gdzie się znajduje. Okazało się, że musiałam zwymiotować, pewnie zjadłam coś nieświeżego. Kiedy skończyłam umyłam twarz i wyszłam z łazienki. Po drzwiami stała Fran.
- Wszystko dobrze ? - zapytała zmartwionym głosem
- Tak, zrobiło mi się niedobrze ale wszystko już gra -  odpowiedziałam i wtedy poczułam kolejną nieprzyjemną falę. Wróciłam do toalety i znowu zaczęłam wymiotować.
- Na pewno wszystko dobrze ? - zmartwiła się Fran
- Tak, chyba zjadłam coś nieświeżego - powiedziałam i przepłukałam usta
- Viola - zaczęła i podeszła do mnie - Zabezpieczyliście się ? - zapytała z powagą a ja się zaśmiałam ale po chwili spoważniałam i sobie przypomniałam, że jednak nie - Robiłaś test ? - dodała
- Nie, bo nawet nie przyszło mi na myśl, że mogę być w ciąży - odpowiedziałam prawie płacząc.
- Idziemy do apteki - postanowiła i pociągnęłam mnie ze sobą.

*Wieczorem*

Nadszedł czas tej cholernej kolacji, na którą nie mam ochoty. Ubrana, umalowana i wyszykowana zeszłam na dół. W salonie zastałam mojego ojca i Tomasa. Z niechęcią zeszła do nich i stanęłam obok mojego byłego męża, tato się tylko uśmiechnął i udał do kuchni.
- Ślicznie wyglądasz - odezwał się Tomas a ja spojrzałam na niego złowrogo
- Daruj sobie - powiedziałam i chciałam odejść ale on złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Staliśmy bardzo blisko siebie. Lekko się do mnie uśmiechnął i przybliżył. Na szczęście ktoś zadzwonił dzwonkiem. Odepchnęłam go od siebie i poszłam do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam rodziców Leona.
- Dzień Dobry - przywitałam się niepewnie a on się uśmiechnęli
- Witaj Violetto, jak ty pięknie wyglądasz - odezwała się Veronica
-  Dziękuję, Pani także - odpowiedziałam i zaprosiłam ich gestem ręki do środka. Przywitali się z Tomasem lecz jednak nie chętnie. Zawsze uważali, że powinnam być z Leonem zresztą sama tak uważałam i nadal uważam. Podeszłam do nich i stanęłam obok Tomasa a on objął mnie swoim ramieniem i przysunął do siebie. Gotowałam się ze złości w środku. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek go drzwi, mój ojciec poszedł otworzyć.
- Przepraszam za spóźnienie ale ... - przerwał Leon kiedy zobaczył mnie stojącą w objęciach Tomasa. Zauważyłam na niego twarzy złość a w oczach ból. Spojrzałam ze złością w oczach na mojego byłego męża natomiast on spojrzał na Leona następnie na mnie, uśmiechnął się i pocałował w usta. Oderwałam się od niego po dłuższej chwili, mój wzrok od razu powędrował w stronę Leona, który stał ze smutkiem. Pokręcił przecząco głową po czym zaśmiał się i wyszedł z domu.
- Leon zaczekaj ! - krzyknęłam ale on nie zwracał na to uwagi - Widzisz co narobiłeś  - zwróciłam się do Tomasa - Nienawidzę cię - dodałam zapłakana i pobiegłam z Leonem
- Violetta, co tu się dzieje ? - zapytał mu ojciec łapiąc mnie za nadgarstek
- Niech Tomas ci to wszystko wyjaśni - powiedziałam, spojrzałam jeszcze raz na Tomasa, wyrwałam się tacie i pobiegłam szybko za Leona. Miałam tylko nadzieję, że nie przyjechał autem. Rozejrzałam się i ujrzałam jakąś sylwetkę idącą po chodniku. Nie byłam pewna czy to ona ale zaryzykowałam i pobiegłam za nim. Kiedy byłam wystarczająco blisko rozpoznałam, że to Leon.
- Leon ! - zawołałam - Proszę cię daj mi to wyjaśnić - powiedziałam płacząc
- Co ty chcesz mi wyjaśniać ? - zapytał zdenerwowany - Okłamałaś mnie i tyle - krzyknął a ja spuściłam głowę i płakałam - Wiesz co lepiej wracaj do swojego kochanego męża i zostaw mnie w spokoju, nie ran mnie więcej i pozwól mi zaznać szczęścia, którego nie mogłem otrzymać od ciebie - dodał i odszedł. Patrzyłam jak odchodzi i wtedy zrozumiałam, że nie mogę dać mu odejść.
- Jestem w ciąży! - krzyknęłam ze łzami w oczach natomiast on stanął i się odwrócił.
- Gratuluje - powiedział - Teraz możesz stworzyć z nim szczęśliwą rodzinę o jakiej zawsze marzyłaś - dodał - Mam nadzieje, że zaprosisz mnie na chrzciny - uśmiechnął się sztucznie i znowu odszedł.
- To twoje dziecko, idioto ! - krzyknęłam z całych sił i czekałam na jego reakcję. Stanął po czym po chwili się obrócił i podszedł do mnie
- Co ? - zapytał zdezorientowany
- Ty jesteś ojcem mojego dziecka - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, nie czekałam zbyt ponieważ sama postanowiłam działać i go pocałowałam. Oddał pocałunek z czego się ucieszyłam. Po kilku minutach się od siebie oderwaliśmy a ja spojrzałam mu prosto w oczy - Tylko z tobą chce stworzyć prawdziwą i szczęśliwą rodzinę. Chce z tobą zostać do końca życia a nawet dłużej, bo cię kocham i to bardzo - dodałam i się w niego wtuliłam
- Ja też cię bardzo kocham - odezwał się i pocałował mnie w czubek głowy

* Osiem miesięcy później*

Od mojego rozwodu z Tomasem minął dokładnie pięć miesięcy. Sędzia uznała, że rozwód jest z winy Tomas i dlatego nie przyznał mu połowy pieniędzy, które ojciec na nas przepisał. Teraz jestem szczęśliwa z jedynym facetem, którego kocham czyli z Leonem, który dwa miesiące temu oświadczył mi się. Oczywiście przyjęłam je z czego jestem szczęśliwa i jeszcze bardziej w nim zakochana. Aktualnie jesteśmy w naszym nowym mieszkaniu i urządzamy pokoik dla naszej małej kruszynki, która urodzi się już za trzy tygodnie. Kiedy Leon dowiedział się jaka jest płeć naszego dziecka, ucieszył się jak małe dziecko, które dostało lizaka. Niespodziewanie poczułam na moim brzuchu czyjeś dłonie. Od razu wiedziałam do kogo należą.
- Szczęśliwa ? - szepnął mi na ucho Leon natomiast ja nic się nie odezwałam tylko odwróciłam i pocałowałam czule w usta.
- Z tobą zawsze jestem szczęśliwa - odpowiedziałam z wielkim uśmiechem na ustach
- Kocham Cię - powiedział i mnie czule pocałował - I moją małą kruszynkę też - dodał i pogłaskał mnie po brzuchu. Zaśmiałam się i po chwili czułam na swoich ustach pocałunek, mojego narzeczonego oraz ojca naszego nienarodzonego dziecka.

*********************
Nareszcie ! W końcu skończyłam pisać zakończenie tyle mi to zajęło a nie wyszło tak jak chciałam. Trudno się mówi i żyje się dalej. Przepraszam z błędy! 


sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 20: Tylko ty i ja

- Sarą? Naszą asystentką ? - zapytała zdenerwowana
- No tak - odpowiedziałem z uśmiechem
- I pojedziesz z nią ?
- Muszę - odpowiedziałem a ona wstała z moich kolan i poszła do kuchni. Udałem się za nią. - O co ci chodzi ? - zapytałem kiedy znajdowałem się w tym samym pomieszczeniu. Ona tylko westchnęła i oparła się o blat.
- Chodzi mi o to, że wyjeżdżasz z dziewczyną, która jest na ciebie napalona! - krzyknęła i obróciła się do mnie przodem - Aż na tydzień !
- Nie ufasz mi ? - zapytałem zdenerwowany
- Tobie tak ale jej nie - odpowiedziała i podeszła do mnie - Kocham cię i nie chce cię stracić - dodała patrząc mi prosto w oczy nic nie odpowiedziałem tylko delikatnie ją pocałowałem.
- Nie stracisz - wyszeptałem jej w usta - Zajmiesz się przez ten czas Bellą ? - zapytałem z nadzieją w głosie
- Jasne - odpowiedziała z uśmiechem
- A dzisiaj ten dzień spędzimy razem, we dwoje, tylko ty i ja - wyszeptałem jej do ucha po czym delikatnie pocałowałem w szyję.
- A co chcesz robić przez cały dzień ? - zapytała bawiąc się moimi guzikami
- Obojętnie byle z Tobą - odpowiedziałem i zacząłem całować jej szyję.
- Czyli oglądamy film - stwierdziła i odsunęła się
- Na prawdę? Chcesz oglądać film kiedy stoi przed tobą napalony Leon - powiedziałem a ona się zaśmiała nic nie odpowiedziałem tylko udałem się do salonu. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Po chwili poczułem jak ktoś obejmuje mnie od tyły. Domyśliłem się kto to jest ale nie zwracałem uwagi. Violetta zaczęła jeździć swoimi chudymi rączkami po moim torsie. Podobało mi się to ale dalej siedziałem bez ruchu. Nagle poczułem, że całuję mnie w szyję
- Oddasz mi się dobrowolnie czy mam cię do tego zmusić - wyszeptała mi na ucho na co ja się zaśmiałem. Natomiast ona wyminęła kanapę i stanęła na przeciwko mnie po czym usiadła mi na kolanach. Spojrzałem na nią zdziwiony - Kocham cię - powiedziała to przesłodzony głosem a ja nadal milczałem - Kochasz mnie ? - zapytała i zrobiła minkę słodkiego pieska. Nie odpowiedziałem tylko pocałowałem ją czule w usta.
- Kocham - powiedziałem po oderwaniu.

******************
Jestem już spakowany. Jeszcze tylko pożegnanie z moją kochaną Violą i Bellą, która niedawno wróciła do domu. Zapakowałem już swoją zieloną walizkę. Zadzwoniłem wcześniej do Sary, żeby poinformować ją, że za parę może paręnaście minut będę pod jej domem. Czas się pożegnać. Podszedłem do małej.
- Będę tęsknić - odezwała się jako pierwsza
- To tylko siedem dni, nawet się nie obejrzysz a już wrócę - pocieszyłem ją - Ale też będę za tobą tęsknić - dodałem - Moja dziewczyno - wyszeptałem jej ze śmiechem na ucho po czym czule pocałowałem w policzek a ona mnie przytuliła. Oderwała się dopiero po dłuższej chwili po czym szybko pobiegła do swojego pokoju. Popatrzyłem na Violettę, której łzy spływały po policzku.
- Kochanie, nie płacz przecież jadę tylko na tydzień. Nie wyjeżdżam na rok - zaśmiałem się podszedłem do niej po czym ją do siebie mocno przytuliłem a ona wtuliła się we mnie. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę. A mówiąc dłuższą chwilę mam na myśli pięć minut - Możesz mnie puścić, muszę już jechać - odezwałem się.
- Nie, nigdzie cię nie puszczę a zwłaszcza z tą jędzą. Zostajesz ze mną. - powiedziała poważnie. Odsunąłem się od niej i spojrzałem jej głęboko w oczy po czym pocałowałem.
- Kocham Cię i tylko ciebie. Będę strasznie za tobą tęsknił chociaż to tylko tydzień. Jeśli tylko zatęsknisz zadzwoń na pewno odbiorę. Za każdym razem przed pójściem spać, będę myślał tylko i wyłącznie o tobie - wyznałem i starłem jej łzę spływając po policzku - Kocham Cię, Smerfetko - dodałem i wbiłem się w jej rozgrzane usta. Oddała pocałunek i splotła nasze ręce w jedność. Po kilku minutach się od siebie oderwaliśmy. Delikatnie puściłem jej dłoń i zmierzałem do wyjścia.
- Leon - zawołała, obróciłem się i ujrzałem łzę spływającą po policzku - Tęsknię - dodała ja tylko podszedłem i ponownie ją pocałowałem.
- Kocham - odezwałem się
- Ja bardziej - odpowiedziała i lekko się uśmiechnęła. Niechętnie opuściłem posiadłość i udałem się do auta. Odpaliłem silnik i ruszyłem pod dom Sary. Kiedy dojechałem ujrzałem ją siedzącą na walizce. Zaparkowałem i wysiadłem z auta.
- Czeka pani na kogoś ? - zapytałem z uśmiechem
- Tak, na mojego przystojnego ale spóźnialskiego szefa - odpowiedziała ze uśmiechem
- Przepraszam ale Violetta nie chciała mnie wypuścić - powiedziałem
- Nie dziwie jej się - zaśmiała się a ja razem z nią. Pomogłem jej zapakować walizki do auta po czym wsiedliśmy i ruszyliśmy na lotnisko.

**************

Po kilku godzinnym locie samolotem wreszcie jesteśmy na miejscu. Musze przyznać, że NY jest interesującym miastem. Zamówiliśmy taksówkę po czym pojechaliśmy do zarezerwowanego dużego hotelu. Kiedy dojechaliśmy wziąłem moją i Sary walizkę po czym oboje weszliśmy do budynku a następnie zarejestrować się. Odebraliśmy klucze do naszych pokoi. Pierwsze co zrobiłem kiedy tylko wszedłem to rzuciłem się zmęczony na łóżko następnie rozpakowałem się po czym wziąłem prysznic i przebrałem się w świeże ubrania. Odnalazłem szybko swój telefon i napisałem wiadomość do Violi. Nie chciałem dzwonić, bo może robić coś ważnego.

Do: Smerfetka <3

Strasznie za tobą tęsknie, Smerfetko ;* KOCHAM CIĘ JAK WARIAT <3 Twój i tylko twój Laluś <333

Schowałem telefon do kieszeni i ruszyłem do recepcji zapytać czy w pobliżu nie ma jakieś kawiarni czy restauracji. Po chwili dostałem karteczkę z adresem i wróciłem z powrotem na piętro, na którym znajdowały się nasze pokoje. Postanowiłem zajrzeć do pokoju Sary. Nie zapukałem tylko od razu wszedłem i tu zrobiłem wielki błąd ponieważ zastałem ją w samej bieliźnie. Od razu zakryłem sobie oczy i wyszedłem z pokoju rzucając ciche ,,Przepraszam''. Kiedy wyszedłem z pomieszczenia przekląłem pod nosem. Czekałem chwilę pod jej pokojem aż sama otworzyła mi drzwi.
- Ja cię na prawdę przepraszam, powinienem zapukać a nie od razu wszedłem jak do siebie - zacząłem się tłumaczyć na co ona się śmiała - Co cię bawi ? - zapytałem zdziwiony
- Leon, nic się nie stało. Przecież była w bieliźnie a zresztą stałam tyłem - odpowiedziała - Wejdziesz ? Już się ubrałam - dodała i się zaśmiała
-Nie, poczekam na ciebie - stwierdziłem a ona  spojrzała na mnie zdziwiona - Zabieraj kurtkę i torebkę, bo idziemy do restauracji  - oznajmiłem jej z uśmiechem
- Restauracji ? - zapytała
- Tak, muszę ci jakoś podziękować za tą pomoc w firmie - wyjaśniłem ona się uśmiechnęła i zamknęła drzwi.
- Zaraz wracam - dodała i ponownie je zamknęła na co ja się zaśmiałem. Nie czekałem na nią zbyt długo. Wyszliśmy z hotelu i udaliśmy się do restauracji. Stwierdziliśmy, że zrobimy sobie spacer w końcu recepcjonistka twierdziła, że to nie jest daleko. Przez całą drogę opowiadaliśmy o sobie. Kiedy dotarliśmy na miejsce zajęliśmy stolik i zaczęliśmy wybierać dania z karty. Złożyliśmy zamówienie u kelnera i kontynuowaliśmy naszą rozmowę.
- Ile już jesteś z Violettą ? - zapytała zaciekawiona
- W sumie to od niedawna. Byliśmy ze sobą już wcześniej ale nie wyszło a teraz postanowiliśmy zacząć od nowa.
- Widać, że jesteś w niej straszne zakochany - powiedziała a ja zaśmiałem się cicho i spuściłem głowę - Szczęściara z niej - dodała po chwili natomiast ja obdarowałem ją swoim uśmiechem
- A ty masz kogoś ? - zapytałem
- Nie, po moim ostatnim związku postanowiłam sobie zrobić dłuższą przerwę
- A co się takiego stało ? - dopytywałem a ona spojrzała na mnie smutnym wzrokiem - Jeśli nie chcesz to nie mów - dodałem szybko
- On mnie po prostu zdradził - odpowiedziała ledwo słyszalnie - A kiedy od niego odeszłam próbował mnie zgwałcić - dodała
- Przepraszam, nie powinienem pytać - powiedziałem i chwyciłem ją za dłoń. Spojrzała na mnie a ja na nią i wtedy nasze oczy wpatrywały się w siebie nawzajem. Uśmiechnąłem się a ona to odwzajemniła. Wtedy po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz jednak otrząsnąłem się i szybko puściłem jej dłoń. Zacząłem nerwowo bawić się moją dłonią. Do naszego stolika podszedł kelner z zmówieniami. Atmosfera między nami zrobiła się gęsta. Chciałem zacząć jeść ale zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz, dzwoniła moja kochana Viola.
- Muszę odebrać - odezwałem się i odszedłem trochę od stolika.
L: Hej Violu
V: Tęsknie za tobą
L: Też tęsknie i bardzo cię kocham
V: Ja też. Wracaj już do mnie
L: Niestety nie mogę a bardzo bym chciał
V: No trudno. A co teraz robisz ?
L: Jestem na kolacji z Sarą
V: A to fajnie.... Chwila. Jesteś na kolacji ? Z Sarą ? - zdenerwowała się - I co  fajnie się z nią bawisz?
L: Kochanie, nie denerwuj się. Zaprosiłem ją na kolację za to, że mi pomogła
V: A w czym ci niby pomogła ?
L: W papierach w firmie. Na prawdę chcesz teraz o tym rozmawiać chyba nie dzwonisz po to żeby się ze mną kłócić
V: No tak przepraszam. Po prostu nie mogę znieść, że jesteś tak daleko ode mnie, że nie mogę cię pocałować, przytulić a nawet na ciebie spojrzeć, w te twoje śliczne oczy. Strasznie cię kocham i tęsknie.
L: Też Cię kocham i też strasznie za tobą tęsknie a szczególnie za twoimi ustami, pięknymi czekoladowymi oczami, twoim ciałem i za całą tobą.
V: Niestety muszę już kończyć, bardzo ale to bardzo tęsknie i Bella też. Kocham Cię, Leon
L: Ucałuj ją ode mnie. Też cię kocham, Smerfetko - rozłączyłem się. Spojrzałem jeszcze raz na telefon po czym się do niego uśmiechnąłem.  Odwróciłem się aby wrócić do stolika, przy którym siedziała Sara ale niestety wpadłem na kogoś. Tym kimś była właśnie ona moja asystentka. Trzymałem ją w swoich ramionach i wpatrywałem się jej głęboko w oczu. Natomiast ona zaczęła się do mnie przybliżać. Wiedziałem na czym to się skończy ale jakaś siła nie pozwoliła mi się od niej odsunąć. Tak jakbym chciał ją pocałować tylko, że ja tego nie chce. Kocham Violettę i nie mogę a nawet nie chce jej zdradzić. Jej usta już prawie dotykały moich...
***************************
Jest i on. Jednak dodałam rozdział, bo kompletnie nie mam pomysłu jak zakończyć One Shot'a no a, że teraz mam jakiś dziwny przypływ inspiracji na rozdziały to je pisze i publikuję. Dziękuję za uwagę i do widzenia. Pozdrawiam i komentujcie.
15 komentarzy = NEXT  

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 19: A mnie kochasz ?

Leon
Spojrzałam na Laurę. Patrzyła na mnie przepraszającym spojrzeniem. Wiedziałem, że nie zrobiła tego specjalnie, że tego żałuje. Uśmiechnąłem się do niej by wiedziała, że nie jestem na nią zły.
- Biegnij za nią - odezwała się po chwili po czym się uśmiechnęła. Odwzajemniłem uśmiech i ruszyłem w stronę, w którą pobiegła Violetta. Szukałem jej wszędzie. Dzwoniłem ale za każdym razem odrzucała połączenia. W końcu zrezygnowany chciałem wrócić do środka ale na szczęście zobaczyłem ją siedzącą na ławce przy fontannie. Podszedłem i nie pewnie usiadłem obok.
- Zostaw mnie - odezwała się ledwo słyszalnie, można było dostrzec, że płacze. 
- Daj mi to wyjaśnić - powiedziałem spokojnie nadal na nią patrząc.
- Nie ma czego wyjaśniać - odpowiedziała - Kochasz ją nie mnie - dodała i spuściła głowę. Wstałem z miejsca i kucnąłem na przeciwko niej. Podniosłem jej podbródek i spojrzałem jej prosto w oczy.
- Kocham cię i nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo. Nie będę cię okłamywać, że już nic do niej nie czuje, bo tak nie jest. Jakaś część mojego serce nadal być może ją kocha ale to jest już przeszłość teraz liczysz się tylko ty. Kocham cię, kochałem i nadal będę nie ważne co się wydarzy - powiedziałam a ona nic nie powiedziała tylko mnie czule pocałowała
- Przepraszam - odezwała się po oderwaniu - Ja po prostu poczułam się zazdrosna kiedy zobaczyłam was razem - dodała patrząc mi prosto w oczy nic nie powiedziałem tylko ją przytuliłem.
- Wracamy ? - zapytałem
- Jasne a gdzie jest Bella ? - odpowiedziała i wtedy sobie przypomniałem, że zostawiłem ja samą - Zostawiłeś ją ? - dodała chyba zła
- No tak - powiedziałem - Pobiegłem od razu za tobą - dodałem na swoją obronę - Poczekaj zadzwonię do Laury może mała jest z nią - odezwałem się po namyśle i wyciągnąłem telefon. Wybrałem szybko numer i zadzwoniłem.

*********************

Jesteśmy już we trójkę w domy. Okazało się, że Bella przez ten cały czas była z Laurą na ławce przed sklepem. Chcieliśmy obejrzeć jakiś film ale Violetta musiała iść już do domu, bo jutro wyjść z przyjaciółkami i musi się wyspać. Kompletnie tego nie rozumiem ale jeśli sama chciała to przecież nie zatrzymam ją siłą .
- O czym myślisz ? - zapytała niespodziewanie Bella - O Violetcie ? - dodała a ja się zaśmiałem - Czy może o Laurze ? - spojrzałem na nią pytająco - Widziałam jak ją przytulałeś - sprostowała
- Jest moją przyjaciółką - odpowiedziałem
- A Violetta też jest twoją przyjaciółką ? - zapytała i spojrzała na mnie
- Nie, Violetta jest moją dziewczyną - powiedziałem z wielkim uśmiechem - Kocham ją - dodałem natomiast ona wdrapała mi się na kolana.
- A mnie kochasz ? - zapytała z uśmiechem ja tylko kiwnąłem głową także się uśmiechając - Czyli ja też jestem twoją dziewczyną - dodała szczęśliwa i przytuliła się do mnie na co ja się zaśmiałem.
- Dobra, moja dziewczyno idziemy już spać - odezwałem się ze śmiechem a ona pocałowała mnie w policzek i pobiegła do pokoju. Po kilku minutach także udałem się do swojego pokoju, przebrałem się w swoją piżamę i położyłem się do łóżka.

*********************

Obudziłem się wcześnie ponieważ muszę iść do firmy. Zwlokłem się z łóżka i udałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic po czym wróciłem do swojej sypialni. Wyciągnąłem z szafy idealnie wyprasowaną koszulę. Założyłem ją na siebie, dobrałem do tego spodnie oraz zegarek. Oczywiście nie obyło się bez popsikania się moimi ulubionymi perfumami. Byłem już gotowy ale niestety zapomniałem o Belli. Z kim mam ją tym razem zostawić? Wysłałem wiadomość do Diego. Ostatnim razem opiekował się nią Maxi ale to nie skończyło się zbyt dobrze więc wolę nie ryzykować. Po kilkunastu minutach  usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć i ujrzałem mojego dobrego kumpla a nawet mogę go znowu nazwać przyjacielem z misiem i czekoladkami. Zaprosiłem go do środka.
- To gdzie ona jest ? - zapytał rozglądając się po pokoju 
- Jeszcze śpi - odpowiedziałem - Jak się obudzi to zrób jej śniadanie - poprosiłem - Tylko proszę nie spal mi kuchni - dodałem poważnie
- Spokojnie ja to nie Maxi - zaśmiał się a ja po chwili się uśmiechnąłem
- Mogę na ciebie liczyć ? - zapytałem z nadzieją
- Jasne, Tobie zawszę pomogę - odpowiedział z uśmiechem
- To ja będę się już zbierał - oznajmiłem i zmierzałem do wyjścia. Popatrzyłem jeszcze raz na niego na co on  się uśmiechnął. Wyszedłem z domu i wsiadłem do swojego samochodu. Jak najszybciej pojechałem pod moją firmę. Oczywiście musiałem chwile postać w korku ale na szczęście nie spóźniłem się. Wysiadłem z auta i udałem się do swojego biura. Przed wejście nie obyło się bez konfrontacji z Sarą.
- Jakby co jestem u siebie - rzuciłem szybko i wszedłem do środka. Zasiadłem do biurka i zacząłem swoją pracę. Jakoś tak tu pusto bez Violetty. Niestety wzięła sobie dzisiaj wolne. Zostałem sam z tymi papierami. Nie mogę się na niczym skupić. Ze złości rzuciłem wszystkimi papierami o biurko i wtedy do środka weszła na asystentka Sara.
- Widzę, że nie jesteś w humorze - odezwała się widząc papiery i moją minę - Przyniosłam kawę - dodała i postawiła kubek na biurku. Po czym na nim usiadła. Wiedziałem wtedy co się szykuje.
- Jeśli chcesz mnie podrywać to daruj sobie nie mam na to ochoty - powiedziałem prosto z mostu i upiłem łyk kawy.
- Nie chciałem Cię podrywać - odpowiedziała - Wiem, że jesteś szczęśliwy ze swoją dziewczyną i chociaż strasznie mi się podobasz, nie będę się mieszać w waszym związku - wytłumaczyła a ja popatrzyłem na nią zdziwiony - No co ? - zapytała ze śmiechem
- Myślałem, że jesteś typem dziewczyny, która nigdy nie odpuszcza - odpowiedziałem zgodnie z prawdą
- Bo jestem, ale nie chce żeby ktokolwiek cierpiał - powiedziała z uśmiechem a ja to odwzajemniłem - Skoro nie mam u ciebie szans to może chociaż spróbujemy się zaprzyjaźnić - dodała niepewnie
- Dobra możemy się zaprzyjaźnić, ale jeżeli to jakiś twój plan to ..
- Spokojnie nic nie planuję - przerwała mi i uniosła ręce w geście obrony. Zaśmiałem się i wtedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz dzwonił ojciec. Niechętnie odebrałem.
L: Hallo?
N: Leon, to ty ?
L: Tak, po co dzwonisz ?
N: Kiedy cię nie było w firmie załatwiliśmy z Violettą spotkania z kilkoma firmami
L: I co z tego ?
N: To, że jutro wieczorem wylatujesz do Nowego Yorku na dwa dni później do Las Vegas także na dwa dni i ostatnie spotkanie masz w Waszyngtonie tym razem na trzy dni.
L: Co?  A Violetta leci ze mną ?
N: Nie, Violetta zostaje w firmie i ma spotkania na miejscu
L: Mam lecieć sam ?
N: Poleci z tobą ta wasza asystentka
L: A co ona ma z tym wspólnego ?
N: Pomoże ci w spotkaniach i dotrzyma ci towarzystwa. Muszę już kończyć, nie zapomnij o jutrzejszym locie. Narazie. - rozłączył się a ja ścisnąłem w ręce telefon.
- Coś się stało ? - zapytała z uśmiechem Sara
- Mam nadzieję, że nie masz planów na najbliższy tydzień - zaśmiałem się
- No nie mam a czemu pytasz ? - zdziwiła się
- Bo jutro wieczorem lecisz ze mną na spotkania biznesowe - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się 
- Ja? - kiwnąłem tylko głową
- Mam nadzieję, że zdążysz spakować się w jeden dzień - zaśmiałem się
- A gdzie lecimy ? - zapytała podekscytowana
- Zobaczysz jutro - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się - Dobra teraz zajmijmy się tymi papierami - dodałem a ona na mnie spojrzała - Skoro jesteśmy przyjaciółmi to miałem nadzieję, że mi pomożesz - wytłumaczyłem
- Nadzieja matką głupich - odpowiedziała, zeszła z biurka i zmierzała w stronę drzwi.
- Czyli mi nie pomożesz ? - zapytałem zdziwiony
- A co będę miała z tego, że ci pomogę ? - odpowiedziała pytaniem na pytanie
- Nie wiem, ale wiem co dostaniesz jak mi nie pomożesz
- Co takiego ?
- Kopniak w tyłek
- A to nie skorzystam - zaśmiałem się a on znowu ruszyła w stronę drzwi - Zrobię kawę i zaraz wracam ci pomóc - dodała
- Dziękuję - krzyknąłem za nią.

***************

Jestem wykończony. Przez ostatnie kilka godzin razem z moją przyjaciółką a zarazem asystentką pracowaliśmy nad finansową stroną firmy. Musze przyznać, że gdyby nie jej pomoc to na pewno siedziałbym z tym całą noc.
- Dziękuję ci za pomoc - odezwałem się kiedy wychodziliśmy z budynku firmy.
- Nie ma za co, przyjaciołom się pomaga - powiedziała z uśmiechem
- Podwieźć cię ? - zapytałem otwierając drzwi do swojego auta
- Nie dzięki, jestem swoim - odpowiedziała
- Okej, nie wiesz co tracisz - zaśmiała się - Do zobaczenia jutro - dodałem i wsiadłem do swojego samochodu. Pomachałem jej i ruszyłem do swojego mieszkania. Kiedy tylko wszedłem do środka zastałem ciemność. Zdziwiłem się. Po cichu udałem się w kierunku mojej sypialni. Delikatnie otworzyłem drzwi i zaświeciłem światło. Wtedy ujrzałem zaskakujący widok. Violetta leżała na moim łóżku w seksownej bieliźnie, w około było pełno płatków róż a na szafce butelka szampana. Zamurowało mnie. Ona kiedy tylko mnie ujrzała podeszła bliżej i delikatnie pocałowała w usta.
- Nareszcie wróciłeś - powiedziała i zaczęła wodzić palcami po moim torsie - Masz ochotę na szampana ? - zapytała patrząc mi w oczy.
- Nie, ale mam ochotę na Ciebie - odpowiedziałem i jak najszybciej wbiłem się w jej usta. Natomiast ona odwzajemniła pocałunek i zaczęła ściągać mi koszulę. Podniosłem ją i delikatnie położyłem na łóżku.
- Czekaj a jak Bella wejdzie - oderwałem się na chwile do niej 
- Spokojnie, nocuje dzisiaj u Diego - odpowiedziała i powróciła do całowania moich ust. I właśnie tak zaczęła się nasz upojna noc, która nie miała końca.

**************
Obudziłem się z samego rana. Rozejrzałem się po pokoju i ujrzałem śliczną szatynkę leżącą obok mnie. Uśmiechnąłem się, pocałowałem ją w czubek głowy i delikatnie wstałem z łóżka. Udałem się do kuchni. Postanowiłem zrobić mojej ukochanej pyszne śniadanko w końcu na to zasługuje. Wyciągnęłam potrzebne produkty i zacząłem przygotowywać. Już prawie kończyłem śniadanie. Chciałem zanieść je Violetcie ale niestety musiała wstać szybciej.
- Heej kochanie - odezwała się zaspana i podeszła do mnie po czym złożyła na moich ustach czuły pocałunek - Mój kochany kucharz znowu w akcji - dodała ze śmiechem
- A wiesz, że z ostatnich badań psychologicznych wynika iż kobiety uważają za niezwykle seksowne, jeśli mężczyzna potrafi gotować - powiedziałem zgodnie z prawdą a ona się zaśmiała - A co może nie jestem seksowny - dodałem z pretensjami
- Tego nie powiedziałam - odpowiedziała i zaczęłam delikatnie całować mój tors a później szyję aż a końcu przeszła do moich ust. Niestety musiałem to przerwać.
- Widzę, że masz ochotę na powtórkę - odezwałem się uwodzącym głosem a ona tylko pokiwała głowa i chciała mnie znowu pocałować - Najpierw śniadanie - postanowiłem
- Dziwne, Leon Verdas nie ma ochoty na seks - powiedziała
- Ponieważ Leon Verdas jest strasznie głodny  - odpowiedziałem całkiem poważnie i chwyciłem talerz z jedzeniem po czym udałem się do jadalni. Po chwili uczyniła to samo. Nie usiadła na krześle obok tylko na moich kolanach. Nie przeszkadzało mi to. Zaczęła mnie karmić co sprawiło mi i jej zabawę. Kiedy skończyliśmy konsumować nasze śniadanie. Poszliśmy się ubrać. Po wykonani wszystkich potrzebnych czynnościach usiedliśmy razem na kanapie.
- Co ty na to abyśmy dzisiejszy dzień spędzili tylko we dwoje - zaproponowałem a ona mnie pocałowała
- A wieczorem możemy dokończyć to co zaczęliśmy w kuchni - powiedziała Viola i usiadła na mnie okrakiem.
- Przecież ja wieczorem wyjeżdżam - odpowiedziałem a ona dziwnie na mnie spojrzała
- Co ? Wyjeżdżasz ? - zapytała zdenerwowana
- No tak, ustalałaś z moim ojcem terminy spotkań
- Całkiem o tym zapomniałam - uderzyła się lekko w głowę - Nie będziesz się tam sam nudził ? - zapytała i bawiła się guzikami mojej koszuli
- Nie jadę tam sam
- Kto z tobą jedzie ?
- Sara - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem natomiast Viola spoważniała i przybrała zdenerwowany wyraz twarzy.
**********************
Postanowiłam dodać rozdział. Bo długo już czeka na opublikowanie. Od razu mówię, że przepraszam za błędy nie mam czasu ich sprawdzać. Jeżeli pod tym rozdziałem będzie 15 komciów to dodam koleją część One Shot albo rozdział. Wy wybieracie !